Styczniowy dzień 1945 roku. Do domu Rozalii Suchodolskiej puka siedmiu niemieckich żołnierzy. Wycofują się z ziemi limanowskiej, uciekając przed frontem radzieckim. Chcą odpocząć. Ale Młynne miało stać się ostatnim przystankiem w ich wędrówce. Kilka godzin później zostaną zamordowani przez Rosjan. - Kazali się tym Niemcom rozebrać do bielizny i w skarpetach uciekać, a gdy ci biegli, zaczęli do nich strzelać. Jeden z żołnierzy padł na progu mojego domu, reszta zginęła tam, gdzie zdążyli dobiec - wspomina Rozalia Suchodolska. Józef Stypuła, choć miał wtedy zaledwie kilka lat, doskonale zapamiętał tamten dzień. - Nigdy nie zapomnę ich krzyków - opowiada. W gaju nad strumykiem kilku mieszkańców Młynnego wykopało im grób. - Ojciec wspominał, że była zamarznięta ziemia, ciężko było kopać. Ale pochowali ich tu, na naszej działce - mówi Władysław Jędrzejek. Od lat rośnie tam trawa. Grób nie jest oznakowany. Tę historię od mieszkańców Młynnego wielokrotnie słyszał Jan Ruchała, członek Polskiego Towarzystwa Historycznego. Pośmiertnym losem niemieckich żołnierzy starał się od lat zainteresować polsko-niemiecką Fundację Pamięć. Pomogła dopiero interwencja w niemieckim konsulacie. - Wtedy wydarzenia potoczyły się lawinowo, były telefony od attache kulturalnego w ambasadzie niemieckiej Jeana Phillipea Sommera, który dzwonił do Fundacji Pamięć, żeby ponaglić firmę ekshumacyjną - mówi. Dzięki temu w miniony poniedziałek w Młynnem wydobyto szczątki niemieckich żołnierzy. Odnaleziono trzy nieśmiertelniki, które ułatwią identyfikację. Być może uda się ustalić tożsamość żołnierzy. - Zostaną one przekazane archiwum niemieckiemu, zaś szczątki tych żołnierzy przewieziemy do Katowic. Tam będą poddane badaniom - mówi Adam Szulc, kierownik prac ekshumacyjnych. Identyfikacją zmarłych zajmie się Fundacja Pamięć. Informacje, które uda się ustalić, znajdą się również w bazie Polskiego Czerwonego Krzyża. - Czerwony Krzyż zawsze jest obecny podczas takich działań, spisujemy protokół z działań. Bardzo ważne jest opisanie wszelkich depozytów, które uda się odnaleźć. W tym przypadku są to nieśmiertelniki, dzięki temu rodzina będzie mogła odnaleźć swoich zaginionych w czasie wojny bliskich - mówi Karolina Pfajfer z PCK. Pracom ekshumacyjnym przyglądali się ostatni świadkowie wydarzeń sprzed 66 lat, wśród nich Rozalia Suchodolska. - Przez te wszystkie lata pamiętaliśmy o tych żołnierzach. Raz w roku paliliśmy im świeczki - dodaje Władysław Jędrzejek. Teraz, jak przyznają, będą mogli spać spokojnie. Po 66 latach żołnierze zastrzeleni w Młynnem spoczną na cmentarzu wojennym w Siemianowicach Śląskich. Takich historii ziemia limanowska kryje jeszcze wiele. Zapomniane mogiły znajdują się często tuż obok domów, a ich historię, tak ta w Młynnem, przekazuje miejscowa ludność. - Ich odkrywanie to teraz zadanie dla pasjonatów, bo wątpię, żeby ktoś poza nimi się tym zainteresował - mówi Przemek Bukowiec, historyk obecny podczas ekshumacji. EDYTA ZAJĄC Czytaj więcej w "Dzienniku Polskim": Technika bez matury Seria wypadków na drogach Dworek zarobi na siebie