Jedna butelka będzie kosztować 20-30 zł. - zapowiada "Gazeta Krakowska". W ciągu dwóch lat, w ramach prowadzonego przez województwo programu "Małopolskie winnice", blisko 50 rolników z okolic Krakowa i Nowego Sącza nauczyło się, jak zakładać plantacje winorośli i produkować wino. Efekty są bardzo obiecujące. Jednym z plantatorów jest Ryszard Motawa, który uprawia ponad 130 odmian winorośli. Jego eksperymentalna hodowla w Łazach Brzyńskich koło Jazowska to przykład, że w Polsce można spróbować produkcji wina. I to dobrej jakości. - Na początku to miało być hobby, zabawa. 17 lat spędziłem w niemieckich i francuskich winnicach. W Polsce zacząłem o tym myśleć z dziesięć lat temu. Teraz pod folią mam 1200 mkw. Pod gołym niebem hektar - mówi Motawa. Uważa, że kluczem do sukcesu jest dobór odmiany do naszego, dość srogiego klimatu. - Przy odpowiednim doborze stanowiska, odmian i sposobie formowania krzewów uprawa winorośli w naszym klimacie okazuje się nie tylko możliwa, ale również opłacalna dla gospodarstw rolnych - przekonuje. Panu Ryszardowi marzy się sytuacja znana z Niemiec, a nawet ze Słowacji. - Tam każde gospodarstwo ma swoje stoisko czy sklepik. Może sprzedawać wino własnej produkcji, destylaty owocowe i inne produkty. Takim dodatkowym zarobkiem żaden z rolników by nie pogardził. W Polsce zabrania tego prawo - zauważa z żalem. Naszym hodowcom pozostaje chwalenie się swoim wyrobem wśród przyjaciół i znajomych. To może się zmienić, bo w Unii Europejskiej gospodarstwa produkujące do 100 tys. litrów wina rocznie nie muszą podlegać skomplikowanym procedurom kontrolnym. Tam wystarczy wykupić i przykleić na butelkę akcyzową banderolę. Tak opieczętowana butelka może trafić do sklepu.