Delegacja Koalicji Obywatelskiej udała się w piątek rano na kontrolę poselską do krakowskiego kuratorium oświaty. Czworo posłów - Katarzyna Lubnauer, Krystyna Szumilas, Aleksander Miszalski i Marek Sowa - odwiedziło budynek przy ul. Szlak 73 w Krakowie, by uzyskać informacje dotyczące skarg rodziców na zajęcia organizowane w szkołach. To kluczowy element, na który powołuje się resort edukacji i nauki, motywując potrzebę wprowadzenia tzw. lex Czarnek. Zgodnie z zapisami projektu ustawy kuratorowie mieliby możliwość akceptacji bądź odrzucenia proponowanych zajęć pozalekcyjnych, jakie rodzice chcieliby przeprowadzić w szkole. Resort tłumaczy, że skarg od rodziców było tak dużo, że trzeba wprowadzić takie przepisy. Sęk w tym, że kontrole poselskie przeprowadzane w kolejnych kuratoriach przez parlamentarzystów Koalicji dowodzą czegoś innego. Pisemnych skarg rodziców w tej sprawie w zasadzie nie ma. "Wnioski wyssane z palca" - Nie ukrywamy, że krakowskie kuratorium było inspiracją do tych kontroli, bo małopolska kurator w jednym z wywiadów radiowych powiedziała, że w tej sprawie przesłano ok. 400 skarg. Okazało się, że pani kurator wyczytała o tym w raporcie Ordo Iuris - tłumaczyła była minister edukacji Krystyna Szumilas. Parlamentarzyści KO zapowiedzieli kontrole poselskie we wszystkich kuratoriach. Byli już w kilkunastu i okazuje się, że do tej pory takich skarg wpłynęło łącznie 27 w ciągu pięciu ostatnich lat, choć liczby mogą się zmienić, bo nie wszystkie kuratoria zostały już odwiedzone. - To nie są przepisy tworzone na podstawie wniosków rodziców, bo tych wniosków nie ma. Są wyssane z palca - uważa Szumilas. Kurator nieobecna. Podejrzewa covid Jak jest w Krakowie? Kontrola, przynajmniej na razie, okazała się nieudana. Jak przekazali posłowie KO, w kuratorium nie było kurator Barbary Nowak, ani jej zastępcy. Parlamentarzystom nie udało się też porozmawiać z dyrektorami departamentów. Ostatecznie zjawił się jeden z dyrektorów, ale bez dokumentów, o które posłowie wystąpili kilka dni temu. - Pani kurator pisała na Twitterze, jak chętnie nas przyjmie. Dziś okazało się, że podejrzewa, że ma covida - mówiła Katarzyna Lubnauer. - Została w domu, bo ma podejrzenie covida. W tych czasach jest to zupełnie normalnie i nie mamy żadnych pretensji - dodawał Marek Sowa. - Pandemia nie może jednak zwalniać urzędu z pracy. Praca zdalna nie polega na tym, że siedzi się w domu i nie ma z tą osobą żadnego kontaktu. Poprosiliśmy o konkretne dokumenty i do tej pory ich nie dostaliśmy. Poczekamy na nie w tym kuratorium. Musimy czarno na białym pokazać, że to, co opowiada kurator to science-fiction. Mamy do czynienia z fanatykiem pisowskim, który w imię zakłamanej ideologii narzuca wyłącznie własną narrację - uważa Sowa. Zamierzają poczekać - Jeśli tak funkcjonuje ten urząd, to jest sparaliżowany i nie działa. Jest zaprzeczeniem jakiejkolwiek normalności - mówił Sowa. Aleksander Miszalski: - W jednej działce ten urząd działa prawidłowo - jeśli chodzi o dyscyplinowanie nauczycieli. Z naszej wcześniejszej kontroli wynikało, że 50 procent wszystkich dyscyplinowanych nauczycieli pochodzi z Małopolski. Dziś złożyłem pytania o nowe liczby. Posłowie KO przekonywali, że poczekają w kuratorium do momentu przekazania dokumentów. Tymczasem podobne kontrole odbyły się w innych miastach Polski. W woj. kujawsko-pomorskim do kuratorium udały się posłanki Kinga Gajewska i Magdalena Łośko, a w woj. wielkopolskim poseł Rafał Grupiński.