Są wszędzie. Na ulicach, dworcach, skrzyżowaniach, pod kościołami i sklepami z alkoholem, w ogródkach kawiarnianych, odwiedzają placówki handlowe, biura, a nawet mieszkania. Podpite lumpy, zabiedzone dzieciaki czy dla kontrastu schludnie ubrane kobiety i mężczyźni. Łączy ich zazwyczaj jedno: niechęć do pracy i chęć szybkiego zarobku. Kraków jest miastem, które wyjątkowo sprzyja żebractwu. Wynika to m.in. z dużej liczby turystów, jacy tutaj przebywają. - Niewiele możemy zdziałać. Sami nie zwracają się do nas o pomoc, a przepędzani z jakiegoś miejsca, po chwili tam wracają. W rozmowach udają, że nic nie rozumieją - wyjaśnia Renata Postek, pracownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Kto, jak, kiedy? Zdecydowana większość krakowskich żebraków jest przyjezdna. Pochodzą z całej Polski, ale także z Rumunii i krajów byłej Jugosławii. Coraz częściej z Czeczenii. - To zazwyczaj są zorganizowane grupy. Często oprócz żebractwa mają związek z przestępczością - informuje Katarzyna Padło, rzecznik krakowskiej policji. - Nierzadko kobiety, które trzymają na rękach maleńkie dzieci, nie są ich matkami. Zostały zmuszone lub "wynajęte". Ile zarabiają naprawdę żebracy, okazało się kilka lat temu, gdy policja i straż miejska ujawniły przypadek grupy Romów, którzy zbierali pieniądze na skrzyżowaniu ul. Opolskiej i al. 29 Listopada. Dwa małżeństwa z nieswoimi małymi dziećmi przyjeżdżały z Katowic luksusowym bmw i dziennie zgarniały kwoty rzędu sześciu tysięcy złotych! Teraz szczodrobliwość przechodniów i kierowców znacznie się zmniejszyła, jednak nadal jest się o co bić: - Dzieci rekordziści zarabiają do tysiąca złotych dziennie, a zysk rzędu 300-400 zł nie jest niczym nadzwyczajnym - opowiada ks. Andrzej Augustyński ze stowarzyszenia "U Siemachy", który wraz z władzami miasta od ponad roku prowadzi akcję, mającą na celu zmniejszenie liczby żebrzących dzieci. Szacuje się, że w Krakowie mogła to być grupa licząca nawet 300 osób. W tym roku udało się ten proceder ograniczyć, między innymi dlatego, że żebrzącym dzieciom proponowano inne zajęcia - np. wycieczki czy zabawy. Bezdomni i inni Jeszcze inną kategorię stanowią bezdomni. Ich widać szczególnie zimą. Kraków jest jednym z kilku miast w Polsce, do których chętnie na chłodne miesiące przyjeżdżają, uważając, że u nas jest dobra opieka dla osób w trudnej sytuacji życiowej. Zbieranie po kościołami także jest najczęściej oszustwem: - Gdy ktoś chce przeprowadzić kwestę na jakiś cel, zgłasza to nam, my sprawdzamy i ogłaszamy w trakcie mszy. Wierni wrzucający pieniądze do puszki wiedzą, że nie mają do czynienia z oszustwem. W ten sposób zbieraliśmy np. na operacje dzieci czy pogorzelców - wyjaśnia proboszcz Adam Stawarz. Przepisy W myśl paragrafu 58 kodeksu wykroczeń prawo jest łamane, jeśli osoba żebrząca ma swoje źródło dochodów i je ukrywa albo domaga się jałmużny w sposób natarczywy lub oszukańczy - tłumaczy Katarzyna Padło z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. - Wyciąganie konsekwencji jest trudne. W 2007 r. do sądów trafiły tylko cztery sprawy i siedem wniosków do sądów rodzinnych w sprawie żebrzących dzieci. Ale w efekcie i tak najczęściej kończy się naganą. Marek Anioł, rzecznik straży miejskiej, polskie przepisy podsumowuje krótko: - Jeżeli człowiek na ulicy z własnej woli da pieniądze innemu człowiekowi, nie dochodzi do łamania prawa. To powoduje, że do żebrania biorą się nie tylko wyspecjalizowane grupy, ale i osoby działające w pojedynkę. W tym przypadku też jest problem z dziećmi, tym razem miejscowymi: - Zbierają pieniądze, choć brak gotówki niczego niezbędnego do życia ich nie pozbawia - tłumaczy ksiądz Augustyński - Pochodzą najczęściej z niezamożnych, niezaradnych rodzin, chcą wykazać jakąś formę aktywności i wybierają najłatwiejszą drogę - żebranie. Na MP3, na inne gadżety. Mieliśmy sytuację, że dzieci zbierały pieniądze, by wydać je w całości w salonie gier zręcznościowych. Pomyśl, zanim dasz Co jeszcze dzieje się z datkami? Zazwyczaj wydawane są na "przyjemności" - tanie wino, piwo, papierosy, często narkotyki. - Według naszych corocznych badań, zaledwie 2-3 procent żebrzących wymagało pomocy - stwierdza Kazimiera Król, poznańska prawniczka, która z żebractwa napisała doktorat. W Krakowie, w którym podobne badania przeprowadzono ostatnio w 2005 r., wyniki były zbliżone. Skrajną naiwnością jest więc sądzić, że datki potrzebne są "na życie" czy "na jedzenie". - Prawdziwa bieda jest wstydliwa i ludzie potrzebujący ją skrywają - podsumowuje Marta Chechelska. - Dlatego pomagać warto przez wspieranie akcji czy sprawdzonych organizacji pozarządowych. Najlepiej jednak rozglądać się w swoim najbliższym otoczeniu. Prawdopodobnie w naszym bloku czy w miejscu pracy jest ktoś, komu naprawdę trzeba pomóc. Jerzy Kłeczek jerzy.kleczek@echomiasta.pl Opinia Sposoby na żebranie ciągle się zmieniają i dostosowują do rzeczywistości - twierdzi Kazimiera Król Ciągle najskuteczniejsze jest branie na litość, w postaci pokazywania okaleczonej nogi, używanie małego lub kalekiego dziecka jako rekwizytu lub... psa, wcale nie zabiedzonego, ale otępiałego od środków uspokajających. Wysoką skuteczność mają u nas też rekwizyty w postaci krzyżyków, różańców czy obrazków ze świętymi. Bardzo szybko rozwija się także żebractwo internetowe. Żebracy czasami grają rolę ofiary losu, którą spotkały wszystkie możliwe plagi naraz albo ciągle szukają pracy i mają ją zacząć od jutra, ale na razie proszą o pieniądze na jedzenie. - Coraz częściej mamy do czynienia z żebractwem aktywnym, gdzie żebrzący "pracuje", a nie żebrze - mówi Król. - Stąd tak wielu np. "pilnujących aut".