Z informacji reportera radia RMF FM wynika, że zgromadzeni mężczyźni zachowywali się bardzo agresywnie, stłuczono kilkanaście butelek, doszło też do szarpaniny. Policja wylegitymowała kilkanaście osób. Jak dowiedział się reporter radia RMF FM, nocne zajścia były kontynuacją trwającego od lat konfliktu pomiędzy mieszkańcami osiedla a jedną, patologiczną rodziną romską. - Siekiery, noże, wszystko w akcji. Kłócą się, biją, przeklinają. Różnych rzeczy można się od nich dowiedzieć. Przed chwilą mój mąż zwrócił uwagę chłopakowi, to go zwyzywał. Psa puszczają bez kagańca, dzieci czasem nie mogą wyjść na pole, bo boją się, że pogryzie ich pies. I nic sobie z tego nie robią, bo to jest mniejszość narodowa. Im nic nie robią, oni są teraz chronieni cały czas. Nie boimy się, ale policja nie pozwoli nam nic zrobić - ich chronią - mówili w rozmowie z reporterem radia RMF FM mieszkańcy osiedla. Reporter radia RMF FM ustalił, że pół roku temu Romowie mieszkający na tym osiedlu zostali aresztowani za atak siekierą. - Romowie zaatakowali wówczas osoby narodowości polskiej. Były używane kosze, siekiera - relacjonował Krzysztof Raczek z limanowskiej policji. Po ataku Romowie mieli zostać eksmitowani, ale do dzisiaj nie zmienili miejsca zamieszkania. Pojawiły się bowiem głosy, że byłby to objaw dyskryminacji na tle narodowościowym. W negocjacje pomiędzy mieszkańcami, władzami miasta i Romami włączył się nawet Kościół. Ostatecznie ustalono, że rodzina romska - mimo krążącej o niej złej opinii - pozostanie w bloku przy ulicy Fabrycznej. Teraz, po nocnych wydarzeniach, władze miasta jeszcze raz muszą się zastanowić, jak zażegnać konflikt pomiędzy rodziną romską a mieszkańcami osiedla. Na razie postanowiono, że miejscowa policja będzie przez całą dobę patrolować osiedle przy ulicy Witosa.