Do tej pory, to my jeździliśmy na zakupy do Słowacji i korzystaliśmy z tamtejszych atrakcji turystycznych. Teraz sytuacja się zmieniła. Zimą sąsiedzi szusowali po naszych stokach. A jeśli o zakupy chodzi - w weekendy Słowacy stanowią prawie połowę klientów większych sieci handlowych. - W ciągu tygodnia co 20 klient sądeckiego marketu to Słowak. W soboty i niedziele jest ich dużo więcej - mówi Agnieszka Łukiewicz-Stachera, rzecznik prasowy sieci Real. Większe są i zakupy, jakich dokonują. - Skoro już pokonali kilka kilometrów, to nie po to, by zrobić zakupy jak mieszkańcy pobliskich osiedli, którzy są naszymi codziennymi klientami - dodaje rzeczniczka. W kasie zostawiają średnio po 300 zł. - Wcale nie jest tak, że przyjeżdżamy raz w miesiącu - to znaczy akurat my tak, bo nie mamy czasu na takie coweekendowe zakupy, poza tym mieszkamy w Popradzie - ale nasi znajomi i rodzina z granicy są w Realu nawet codziennie. A jak nie tu, to na pewno w Biedronce w Piwnicznej - mówi Wladimir Hutnik, który na zakupy przed świętami przyjechał wraz z żoną i dzieckiem. Sprzedawca marketu w Piwnicznej potwierdza, że Słowaków u nich sporo, ale po szczegółowe informacje odsyła do rzecznika: - Biorąc pod uwagę różnicę pomiędzy średnią dla regionu a sklepem w Piwnicznej, można mówić, że około 15-20 proc. naszego przyrostu klientów to Słowacy - twierdzi Paweł Tymiński. Dodaje też, że cały asortyment jest dla nich atrakcyjny: - Szczególnie jednak drób, mięso i wędliny. Ale nie zaobserwowaliśmy tendencji do hurtowych zakupów, choć otrzymaliśmy kilka zapytań o możliwość robienia takich. Sieci handlowe wysyłają też swoją ofertę bezpośrednio do klientów za granicą, informując o aktualnych promocjach, cenach. Ale nawet bez reklamy Słowacy wiedzą, gdzie przyjechać na zakupy. Nie tak dawno korzystali z wielkiej wyprzedaży zorganizowanej na terenie spalonego "Leclerca" w Nowym Targu. "Z jednego samochodu wysiada częstokroć kilkuosobowa rodzina i każdy wraca z pełnym wózkiem" - informowaliśmy 3 kwietnia. - Przez jakiś czas nasze gazetki były drukowane w języku słowackim. Nasi dystrybutorzy informują nas, że to zbędne. Po polsku też są dla nich zrozumiałe - mówi Agnieszka Łukiewicz-Stachera. Państwo Kreniccy przyjechali na zakupy do Sącza po raz pierwszy dopiero przed świętami. - Nie wierzyliśmy, że tu tak tanio. Znajomi mówili, że głupotę robimy, nie korzystając ze złotówki. Mieli rację. Wszystko o 20 procenta tańsze. A jeśli chodzi o nasze ceny po zmianie waluty na euro, specjalnie się nie zmieniły - mówi Peter Krenicky, mieszka niedaleko Leluchowa. Korzystając ze słabego kursu złotówki, Słowacy nie kupują tylko jedzenia. Tańsze są dla nich odzież, sprzęty AGD i RTV, a nawet niektóre usługi. - Od lutego odbieramy średnio dwa-trzy mejle od Słowaków zainteresowanych naszymi oknami. Kupują i detalicznie, i hurtowo - przy większych inwestycjach - mówi Piotr Olesiak, pracownik firmy Violin. Dużym zainteresowaniem sąsiadów cieszy się także Centrum Handlowe Europa II w Nowym Sączu. - Przyjeżdżają samochodami z przyczepami. Jeśli już kupują, to konkretnie, np. całe wyposażenie kuchni: lodówka, kuchenka, pralka. Telewizory są raczej dodatkiem do lekkich zakupów, jakie robią w "Europie" - mówi kierownik sklepu z AGD i RTV. - W kasie potrafią zostawić po 10 tysięcy zł. Dzięki temu odnotowaliśmy wzrost sprzedaży o 40 procent. Zadowolona z utargu weekendowego jest także kierowniczka Reserved, sklepu z odzieżą: - W zwykły dzień Słowaków jest mniej, ale w sobotę, mogę śmiało powiedzieć, że połowa to klienci z zagranicy. Przyjeżdżają całymi rodzinami i stoją przy ubraniach z kalkulatorami. Przeważnie wszyscy wychodzą ubrani od stóp do głów - mówi Teresa Gaborek. Mniej utargu mają natomiast sklepy z odzieżą "niemarkową". - Nie odczuliśmy w kasie tego szturmu Słowaków. Widać ich po "Europie", ale nasz sklep jakoś omijają - mówi właściciel. Podobnie odpowiada sprzedawczyni boksu obok: - Kiedyś to był konkretny klient. Teraz Słowacy przeglądną towar i odchodzą. Przeglądają też oferty usług budowlanych. - Szaleństwa jednak nie ma. Od znajomych po fachu wiem natomiast, że Słowacy są zainteresowani takimi usługami. Ale to już robota na czarno - mówi Wiesław Kroczek, właściciel zakładu remontowo-budowlanego. Krzysztof Kupricki, który prowadzi podobną firmę, informuje, że jest właśnie w trakcie rozmów ze Słowakami w sprawie podpisania umowy o współpracy. - Ich efekty będą pewnie podyktowane kursem złotówki - stwierdza. Katarzyna Gajdosz