- Widziałem, że gwałtownie i nerwowo wrzucił bieg wsteczny oraz pedał gazu do samego spodu. Samochód uderzył tyłem w barierę - podkreśla st. sierżant Arkadiusz Kaliciecki z sądeckiej policji. - Drzwi od strony kierującego wyłamało w taki sposób, że docisnęły mnie do tego samochodu, podcięło mi nogi i w taki sposób, na biegu wstecznym, przejechaliśmy jakieś 60 metrów - dodaje. Kierowca nie reagował na żadne apele. - Mówiłem mu zatrzymaj się, bo mnie zabijesz, ale on nie reagował i jechał dalej. Krzyczałem, że połamie mi nogi, ale nie było żadnego odzewu z jego strony. Nagle spadaliśmy ze skarpy. Przednia oś przeszła mi przez klatkę piersiową i biodro. Wyszedłem spod tej osi i kazałem zatrzymać się kierowcy. A on w tym momencie kopnął mnie w klatkę piersiową i zaczął uciekać - relacjonuje funkcjonariusz. Pościg trwał krótko. - Udało mi się złapać go za nogę i całym swoim ciałem przycisnąłem go mocno do ziemi. Zastosowałem chwyt na nadgarstek i to umożliwiło mi założenie kajdanek na jedną rękę. Jednak dopiero interwencja drugiego policjanta umożliwiła zatrzymanie sprawcy. - Kolega z patrolu i pomógł mi skuć go skutecznie kajdankami - podsumowuje st. sierżant Arkadiusz Kaliciecki. Źródło: TVN24/x-news