O kobiecie ubranej w biały kożuch, która pojawiła się na szlaku kolejowym Rzeszów-Kraków, poinformował oficera dyżurnego Komendy Miejskiej anonimowy rozmówca telefoniczny. Zachowanie kobiety wzbudzało poważne obawy, dlatego w ciągu czterech minut w rejon ul. Studniarskiego dotarł dwuosobowy patrol - st. sierż. Konrad Gajewski i sierż. Jakub Wojtanowski. - Policjanci, którzy przezornie pozostawili radiowóz w takiej odległości, by nie spłoszyć kobiety, natychmiast pobiegli w jej kierunku - relacjonuje Olga Żabińska, rzeczniczka prasowa tarnowskiej policji. - Spieszyli się, bo z oddali nadjeżdżał już pociąg, po torze, na którym w rejonie wiaduktu stała ta pani. Policjantom powiedziała, że nie ruszy się stąd, że chce ze sobą skończyć, bo nie widzi sensu życia. Mimo to udało się ją sprowadzić z torów. Kobieta, 66-letnia mieszkanka Tarnowa, która miała problemy osobiste, została odwieziona karetką pogotowia do szpitala psychiatrycznego w Straszęcinie k. Dębicy.