Przypomnijmy - mężczyzna zmarł pod koniec lipca tego roku. Do miejsca zamieszkania 34-latka przyjechała policja, by - na prośbę jego żony - interweniować. Domownicy bezskutecznie próbowali spacyfikować szalejącego w napadzie furii mężczyznę. Wcześniej pobił on matkę, która trafiła do szpitala. Ponieważ był leczony psychiatrycznie, zachodziło podejrzenie, iż skutek taki przyniosły środki farmakologiczne w połączeniu z alkoholem, który spożył. Na interwencję przyjechało dwóch policjantów, lecz i oni nie mogli się uporać z agresywnym mężczyzną. Dlatego wezwali posiłki. 34-latek skaleczył się mocno w rękę rozbitą szybą. Nagle zaczął słabnąć i zmarł. Ponieważ funkcjonariusze musieli użyć "środków przymusu bezpośredniego", mogło to sugerować, że miały one jakiś wpływ na śmiertelny skutek. Jednak wyniki sekcji przeprowadzonej w Zakładzie Medycyny Sądowej wykluczyły, by zgon nastąpił z powodu urazów. W trakcie postępowania prokuratura dodatkowo zleciła badania histopatologiczne i właśnie otrzymała ich wyniki. - Nie ma podstaw, by stwierdzić związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy interwencją a zgonem - mówi szef Prokuratury Rejonowej w Nowym Sączu, Artur Szmyd. - Z badań histopatologicznych wynika, że mężczyzna nie był pod wpływem środków farmakologicznych. Był natomiast pod wpływem alkoholu, co w znacznym stopniu mogło się przyczynić do śmiertelnego skutku. Decyzję końcową chcemy podjąć po świętach. ANNA SZOPIŃSKA anna.szopinska@dziennik.krakow.pl Czytaj więcej w czwartkowym "Dzienniku Polskim": Wielki powrót Hasiora Oświęcim: Prawo następcy Czekają na decyzje...