Wczoraj "GW" informowała o ataku komputerowych złodziei na internetowe konta klientów BPH. Jak ustalili dziennikarze gazety, pierwsza próba miała miejsce jeszcze w marcu 2006 roku. Wtedy hakerzy wysłali wirusa z programem trojan, który sczytywał hasło wpisywane przez klienta logującego się na internetowe konto bankowe. Cybernetyczni przestępcy powtórzyli atak po nowym roku - bank twierdzi, że chodzi o pierwszy kwartał 2007 roku. Tym razem wysłali mutację trojana znaną pod nazwą "Trojan-PSW.Win32.Sinowal". Na zainfekowanym komputerze przeglądarka wyświetlała podstawione przez trojana strony, dzięki którym hakerzy wyłudzali hasła dostępu do kont. Bankowi informatycy - jak donosi gazeta - odkryli jednak coś jeszcze: oprogramowanie to zostało przygotowane do wykradania identyfikatorów, haseł oraz kodów jednorazowych (TAN) od klientów bankowości internetowej największych banków na świecie. Wersja ta uwzględniała również systemy bankowości internetowej banków w Polsce. Niewykluczone, więc, że wirus został wysłany także do klientów innych - niż BPH - placówek. - Informacje na temat trojana zostały przesłane do ponad dziesięciu producentów oprogramowania antywirusowego w celu aktualizacji szczepionek. Jednocześnie o zaistniałym zagrożeniu powiadomiliśmy inne banki oraz organy ścigania - mówi Dagmara Jaklewicz, kierownik ds. komunikacji w Banku BPH. Krakowska prokuratura już wszczęła postępowanie w tej sprawie - informuje gazeta. Przedstawiciele BPH - jak donosi gazeta - zapewniają, że żaden z klientów banku nie poniósł strat. - Przeprowadzone przez Departament Bezpieczeństwa Banku postępowania wyjaśniające wykazały, że stosowane w Systemie Bankowości Internetowej Banku BPH zabezpieczenia skutecznie chronią rachunki klientów przed działaniem trojana. Raz jeszcze pragnę zapewnić, że żaden z klientów nie doznał szkody - podkreśla Dagmara Jaklewicz.