"Jeżeli pogoda się poprawi, do akcji zostanie ponownie włączony śmigłowiec, a jeżeli nie, to będziemy się poruszali metodami tradycyjnymi. Ma to związek z tym, że ekipa będzie mniej wypoczęta, bo musi pokonać pewien dystans do wejścia do jaskini" - powiedział podczas briefingu w środę naczelnik TOPR. "Jeżeli nie dojdzie do bardzo długotrwałych opadów, to w jaskini nie powinno się pojawiać więcej wody. Cały czas obserwujemy sytuację i mamy na uwadze, że może się to zmienić. Zbyt dużo wody w jaskini jest jednoznacznym wskazaniem do wycofania się. Cały czas obserwujemy prognozy pogody. Na razie takiego ryzyka nie ma" - dodał naczelnik TOPR. Ryzyko bardzo głębokiej hipotermii Jeżeli potwierdzą się informacje ratowników, że grotołazi nie byli przygotowani do biwaku wewnątrz jaskini, to brane jest pod uwagę ryzyko bardzo głębokiej hipotermii, wręcz z dużym prawdopodobieństwem śmierci poszukiwanych. We wnętrzu jaskini panuje stała temperatura około 4 stopni Celsjusza. Naczelnik dodał, że aby ewakuować poszukiwanych z wnętrza jaskini poszerzaną aktualnie drogą w noszach, będą konieczne dodatkowe prace i to dosyć poważne, gdyż korytarz jest zbyt wąski. Jest to najkrótsza droga ewakuacji. "Wierzymy, że jesteśmy bardzo blisko celu" "Cały czas wierzymy, że jesteśmy bardzo blisko celu. Widzimy już, że poziomo od miejsca poszukiwań odchodzi jakiś kanał, ale nie jesteśmy w stanie ocenić jego gabarytów. Najtrudniejsze zadanie to dojście do poszukiwanych. W momencie kiedy ich znajdziemy będziemy oceniać, jak będą postępowały dalsze pracę. Wszystko zależy od tego, jaka będzie sytuacja, czy żyją, czy są w ciężkim stanie" - stwierdził Jan Krzysztof. Ratownicy dokładnie odtworzyli trasę wędrówki grotołazów od momentu, gdzie znaleźli ich ekwipunek. Do wyjścia jest już przygotowana ekipa ze sprzętem ratowniczym, zapasami żywności i sprzętem biwakowym, która trafi na miejsce w środę po południu. Ekipy poszukiwawcze cały czas pracują w systemie zmianowym. Na miejscu działa jeden pirotechnik i sześcioosobowe wsparcie.