Podsłuchy były zamontowane w żyrandolach we wszystkich pomieszczeniach, z których korzystali kolejni proboszczowie. Mikrofony były umieszczone między innymi w sypialni, kuchni i jadalni. - Pracownicy znaleźli je podczas demontażu starej instalacji elektrycznej. Okazało się , że jeden z mikrofonów podłączony był do istniejącej w budynku sieci telefonicznej - podkreśla Stanisław Osmenda, właściciel firmy "Elektroinstal". Zamontowanie przewodów mikrofonowych było możliwe jedynie przy wymianie całej instalacji. Jej stan techniczny wskazuje, że mogły to być lata 50. minionego stulecia. Co ciekawe, tego typu prac nie prowadziła wówczas żadna z miechowskich firm. Istnieje zatem duże prawdopodobieństwo, że pojawiła się odgórna decyzja o wymianie sieci i oddelegowano do tego zadania określoną firmę. Zdaniem księdza prałata Jerzego Gredka, obecnego proboszcza miechowskiej parafii, który mieszka w budynku plebanii od roku, obecność podsłuchów jest dowodem na to, że księża byli podsłuchiwani przez odpowiednie służby, bo te chciały wiedzieć, co się dzieje. - Przypuszczam, że mikrofony pojawiły się w okresie, kiedy proboszczem był ksiądz Jan Widłak i działały jeszcze za kadencji mojego poprzednika ks. infułata Stanisław Wesołowskiego - dodaje ks. prałat Gredka. Właściciel odpowiedzialnej za remont firmy zaznacza, że przypomina sobie, iż poprzedni proboszcz niejednokrotnie podkreślał, żeby o sprawach, które mogłyby zainteresować służby nie rozmawiać na plebanii, a sam często prowadził dyskusje w ogrodach plebańskich. W Domu Generałów plebania mieściła się do 1995 r. Podsłuchy ujawniono jedynie na piętrze, które zajmowali poszczególni proboszczowie. Nie stwierdzono ich na parterze, czyli w dawnych mieszkaniach wikariuszy. Instalacja mikrofonowa została zdemontowana i trafiła na złom. O całej sprawie została powiadomiona kuria. Kto zlecił instalację podsłuchów? Tego jeszcze nie ustalono.