- Akt oskarżenia w tej sprawie przekazano do sądu rejonowego w Nowym Sączu - powiedziała w poniedziałek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogusława Marcinkowska. Według prokuratury Paweł K. w Nowym Sączu i innych miejscowościach razem z innymi nieustalonymi osobami dopuścił się szeregu nadużyć w sporządzaniu list obywateli, zgłaszających kandydatury w wyborach na posłów, senatorów oraz na urząd prezydenta RP w kampanii wyborczej w 2005 roku. Nadużycia te polegały na sfałszowaniu kilkudziesięciu wpisów na kilku listach poparcia dla kandydatów PiS. Dane obywateli rzekomo popierających danego kandydata przepisano z kserokopii list poparcia z poprzednich kampanii wyborczych, a następnie sfałszowano ich podpisy. W toku śledztwa kilkadziesiąt osób podpisanych na listach zdecydowanie zaprzeczyło, by miało popierać takiego kandydata i składać podpisy; jedna z figurujących na liście zmarła rok wcześniej. Paweł K. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Jest on drugą osobą oskarżoną o fałszowanie podpisów na listach poparcia dla kandydatów PiS w Małopolsce w wyborach parlamentarnych w 2005 roku. W lipcu ub. r. o fałszowanie podpisów na listach poparcia dla kandydatów PiS w wyborach w 2005 roku krakowska prokuratura oskarżyła ówczesną pracownicę jednego z biur poselskich PiS w Nowym Sączu Dominikę G. Oskarżona dobrowolnie poddała się karze. Jak informowała wówczas prokuratura, powołując się na ustalenia śledztwa, "w jednym z biur poselskich, które się mieściło w Nowym Sączu, doszło do fałszowania przez pracowników i wolontariuszy list poparcia dla kandydatów z ramienia jednej z partii na posłów, senatorów oraz na urząd prezydenta RP w kampanii wyborczej w 2005 roku". Prokuratura odmawiała podania informacji, o czyje biuro poselskie chodzi, jednak małopolskie media podawały, że do fałszowania podpisów dochodziło w biurze byłego już posła PiS, obecnie prezydenta Nowego Sącza Ryszarda Nowaka. Rzeczniczka prezydenta Nowego Sącza wyjaśniała wówczas, że - zdaniem prezydenta - "sprawa sfałszowania około 60 podpisów z 10 tys. zebranych dotyczy wyłącznie osób, które dopuściły się fałszerstwa", i że "bardziej chodzi tu o lenistwo i chęć udowodnienia skuteczności niż o celowe działanie".