Akt oskarżenia w tej sprawie trafił właśnie do Sądu Okręgowego w Nowym Sączu. 16 czerwca córka kobiety zgłosiła zaginięcie matki policji w Krościenku. Wszczęto poszukiwania, które doprowadziły funkcjonariuszy do Szczawnicy. Wiadomo było, że zaginiona kontaktowała się z Krzysztofem ż., emerytem cieszącym się złą sławą. Mężczyzna nadużywał alkoholu i przyjmował w mieszkaniu ludzi, którzy podobnie jak on, lubili się napić. Gdy był pijany budził przerażenie u sąsiadów, bo stawał się agresywny. Zza ściany często dochodziły odgłosy awantur, które kończyły się rękoczynami. Na początku czerwca ubiegłego roku sąsiadka zauważyła Marię K. na podwórzu. Kobieta siedziała w kucki i sprawiała wrażenie pijanej. Podbiegła do niej, gdy straciła równowagę i przewróciła się na ziemię. Na jej twarzy widać było ślady pobicia. Gdy prowadzono ją do mieszkania Krzysztofa ż., skąd prawdopodobnie wcześniej wyszła, wyraźnie utykała. Potem ślad po niej zaginął. Gdy po ogłoszeniu poszukiwań policjanci przyszli do mieszkania Krzysztofa ż., już na klatce schodowej zobaczyli brunatne plamy wyglądające jak zaschnięta krew. Potem mogli już tylko zabezpieczać kolejne ślady zbrodni. Plamy krwi były widoczne na ścianach, podłodze, narzucie na stół, fotelu i ubraniach. Na piecu kaflowym zabezpieczono fragmenty ludzkiej tkanki, a w palenisku popiół z fragmentami kości. Jak później ustalono w Instytucie Ekspertyz Sądowych w Krakowie profil genetyczny na śladach biologicznych zabezpieczonych w mieszkaniu Krzysztofa ż. był identyczny z DNA ofiary. Na tej podstawie odtworzono prawdopodobny przebieg wydarzeń. Przyjęto, że Krzysztof ż. pobił kobietę tak mocno, że obrażenia okazały się śmiertelne. Chcąc ukryć zbrodnię pociął jej ciało i przez kilka dni palił szczątki w piecu. Nocą wynosił niedopalone fragmenty zwłok do kontenera na śmieci. Podczas przeszukania mieszkania znaleziono piłkę ręczną, która posłużyła do rozkawałkowania ciała. Biegli ustalili, że ślady pozostawione na zwęglonych kościach ofiary mogły być wykonane właśnie tym narzędziem. Krzysztof ż. przyznał się jedynie do znieważenia zwłok Marii K. Nie umiał jednak wytłumaczyć motywów swojego działania. Utrzymuje natomiast, że kobieta zmarła śmiercią naturalną. Tymczasem opinia wariograficzna wykazała, że podczas badania na wykrywaczu kłamstw mężczyzna najmocniej reagował na bodźce dotyczące uderzenia jakimś przedmiotem oraz pobicia. Obserwacja psychiatryczna nie dała podstaw do kwestionowania poczytalności oskarżonego. Tym samym biegli uznali, że Krzysztof Ż. miał w pełni zachowaną zdolność rozpoznania znaczenia czynów i pokierowania swoim postępowaniem. SZEL