W reportażu Józefa Jerzego Jureckiego, jaki ukazał się jednocześnie w "Tygodniku Podhalańskim" i "Gazecie Wyborczej", szczegółowo opisano mechanizmy nie zwracania nadpłaconych podatków, sposoby wyłudzania łapówek poprzez straszenie kontrolami, czy też niekompetencji pracowników urzędu skarbowego na kierowniczych stanowiskach. Dziennikarskie śledztwo wykazało, że proceder zastraszania podatników i wyłudzania od nich pieniędzy trwa na Podhalu od kilku lat. Po długim okresie milczenia zaczęli jednak mówić informatorzy, którzy ujawnili metody działania urzędników skarbowych i opowiedzieli o ich pozaprawnym "dorobku". Kilka dni temu w opisywanej sprawie wszczęła już postępowanie prokuratura. Trwają przesłuchania. Sytuację utrudnia fakt, że zarówno urzędnicy, jak i petenci urzędu skarbowego działali poza prawem. Policja zabezpieczyła dokumenty w zakopiańskim Urzędzie Skarbowym Zakopiańska policja zabezpieczyła dzisiaj część dokumentacji Urzędu Skarbowego w tym mieście. Prokuratura, która zleciła te czynności, podejrzewa, że w urzędzie mogło dojść do korupcji i wielu nieprawidłowości. Prokurator rejonowy w Zakopanem, Krzysztof Knapik, potwierdził, że "policja na polecenie prokuratora zabezpieczyła w Urzędzie Skarbowym niektóre dokumenty". Akcja policji zbiegła się w czasie z publikacją "Tygodnika Podhalańskiego", którego dziennikarze - jak twierdzi redakcja - przez kilka miesięcy śledzili pracę Urzędu Skarbowego. Prokurator rejonowy, pytany czego dotyczy śledztwo, powiedział, że niewiele może o tym powiedzieć, bo czynności prokuratorskie trwają dopiero od tygodnia. - Na pewno pojawia się wątek korupcyjny i najogólniej rzecz ujmując różne nieprawidłowości. Mamy podejrzenia, że w Urzędzie Skarbowym są nie wszystkie dokumenty, które tam być powinny. W tej chwili nie potrafię określić szczegółowo, na czym te nieprawidłowości polegały - czy to były braki w dokumentacji, czy np. braki akt - mówił. - Nie jestem w stanie określić skali ewentualnej korupcji i innych nieprawidłowości. Dziś mamy bardzo skromne informacje procesowe, w przeciwieństwie do informacji pozaprocesowych, które są bardzo rozległe. Teraz trzeba to wszystko w formie procesowej udowadniać - tłumaczył prokurator. Informacje pozaprocesowe to m.in. takie, które na razie nie mają potwierdzenia w materiale dowodowym. Jak dotąd, nikogo nie zatrzymano w sprawie domniemanych nieprawidłowości w Urzędzie Skarbowym, nikomu też nie postawiono zarzutów. Do czwartku przesłuchano tylko kilka osób w charakterze świadków. Zastępczyni naczelnika urzędu, która jest głównym bohaterem artykułu "Tygodnika Podhalańskiego", nie przesłuchiwano, bo jej wyjaśnienia jako świadka nie są na razie potrzebne. Przesłuchana zostanie na dalszym etapie śledztwa. - Najpierw gromadzimy materiał dowodowy w tej sprawie. Ten materiał na razie jest zbyt szczupły, żeby postawić komukolwiek zarzuty. Przesłuchanie tej pani na tym etapie jest nam niepotrzebne - ocenił prokurator Knapik. Śledztwo wszczęto 8 listopada, po zawiadomieniu prokuratury przez osobę zachęconą do tego przez dziennikarzy "Tygodnika Podhalańskiego". - Nie był to pracownik Urzędu Skarbowego. Nic więcej na temat tej osoby nie powiem, aby jej na razie nie identyfikować - powiedział prokurator. Zaznaczył, że o dalszych krokach w śledztwie - np. o postawieniu zarzutów lub zatrzymaniu kogokolwiek - prawdopodobnie decydować będzie Prokuratura Okręgowa. "Spodziewam się, że ta sprawa niebawem zostanie przejęta przez Wydział Śledczy Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu, ze względu na charakter i rozmiar sprawy. Chodzi o ogrom czynności, które są do wykonania w tej sprawie: zabezpieczenia dokumentów, kontrole, ekspertyzy itp."- wyjaśnił Knapik.