O nadchodzącej modzie na Podgórze mówi się w mediach regularnie od dwóch - trzech lat. Wieszczony jest sukces na miarę Kazimierza. Na zapowiedziach się jednak kończy. Same deklaracje Media wciąż podają informacje o planowanym remoncie Rynku Podgórskiego, o szykowanej budowie kładki pieszo-rowerowej nad Wisłą, o rozbudowie muzeum w Fabryce Schindlera, o Muzeum Sztuki Nowoczesnej, o Cricotece Tadeusza Kantora, o rewitalizacji Zabłocia, odnowie Parku Bednarskiego i... - Nic. Kompletnie nic się nie dzieje. A o promocji lepiej nie mówić. Gdy w zeszłym roku Urząd Miasta Krakowa wydał materiały na Forum Turystyki Przyjazdowej, o Podgórzu nie było tam ani słowa. Nie ma żadnych przewodników, informatorów, tablic... a kiedyś zauważyliśmy, że gdy turyści chcieli się czegoś dowiedzieć o Pogórzu w Pawilonie Wyspiańskiego, pani pospiesznie wyszukała i podała dane... z naszej internetowej strony - mówi z goryczą Paweł Kubisztal, prezes stowarzyszenia "Podgórze.pl". Brytyjczycy docenili Tymczasem dzielnica cieszy się rosnącą popularnością. Jedno z najsłynniejszych pism brytyjskich - opiniotwórczy "Guardian" - uznało Kraków (tuż za Sydney) za najciekawsze miasto świata w 2008 r. W kolejnym artykule, z 18 października wiele miejsca poświęciło właśnie Podgórzu, chwaląc dzielnicę za urok, ciszę, nieskażenie komercją. - To prawdziwa promocja. Zresztą nie byliśmy tak zupełnie nieznani wcześniej. Turyści z Zachodu regularnie chcą zobaczyć dom, gdzie mieszkał Roman Polański, pytają o Żydów, którzy tutaj żyli - uzupełnia Kubisztal. - Zainteresowanie widać po liczbie wejść na naszą stronę internetową, którą - w odróżnieniu od gminnej - prowadzimy sami, za darmo i nie w czterech, ale siedmiu językach. Podgórze cieszy się także coraz większym zainteresowaniem samych krakusów, którzy chcą uciec z zatłoczonego turystami Starego Miasta czy coraz bardziej szpanerskiego Kazimierza. Dzielnicę dostrzegli też deweloperzy (np. apartamenty "Garden Residence" czy biurowce "Diamane Plasa") i bankowcy, którzy pozajmowali sporo budynków przy ul. Kalwaryjskiej. Rzeczywistość skrzeczy Popularności przybywa, ale dzielnica ciągle jest zaniedbana. Zniszczone jezdnie, chodniki, niezbyt bezpiecznie wieczorami czy najczęstsze w mieście włamania do samochodów to codzienność. - Potworny ruch samochodowy i chroniczny brak miejsc postojowych. Hałas! Po badaniach okazało się, że np. na Limanowskiego i Kalwaryjskiej jest głośniej niż na Alejach Trzech Wieszczów - uzupełnia listę bolączek Jacek Bednarz, przewodniczący Rady Dzielnicy XIII. Być może dopiero w przyszłym roku uda się wreszcie sfinalizować zapowiadane od lat inwestycje: jak kładka nad Wisłą, czy Cricoteka. Wciąż nie ma pomysłu na Port Solny, na etapie koncepcji utknęła idea budowy futurystycznej rzeźby strąconego przez hitlerowców samolotu Liberator nad brzegiem Wisły, nie wiadomo, czy uda się stworzyć obiecywane sztuczne plaże nad brzegiem Wisły. Nielekko mają też prywatni przedsiębiorcy. - Gdy właściciele "Mleczarni" chcieli wyremontować swoją placówkę we Wrocławiu, zgodnie z ogólnopolskimi przepisami wysłali pismo do konserwatora zabytków. Po trzech dniach odezwał się konserwator. Od razu umówił się na wizytę na miejscu. A w Krakowie? Na załatwienie pozwolenia na postawienie pięciu stolików trzeba zarezerwować co najmniej pół roku - martwi się Wojciech Kulasa, właściciel "Drukarni", lokalu, który jako jeden z pierwszych przeniósł się z Kazimierza na Podgórze. - Chciałbym wykorzystać Wisłę i ożywić jej przepiękne bulwary jak na Sekwanie w Paryżu. Marzy mi się galeria na Bulwarze Podolskim, ale nie wiem, czy przy takim tempie uda się to zrealizować. Zmienić, nie zmienić... W urzędzie miasta o Podgórzu mówi się tylko, że: - Tworzymy przewodnik o tej dzielnicy. W przyszłym roku pojawi się kładka, Cricoteka i Muzeum, Rynek Podgórski zostanie wyremontowany... - obiecuje Katarzyna Gądek, dyrektor wydziału turystyki UMK. Wysoki urzędnik w krakowskim magistracie przyznaje anonimowo: - Miasto nie ma pomysłu na Podgórze. Najlepiej, żeby rozwinęło się samo, jak przed laty Kazimierz... Właściciel jednej z kamienic: - Tu jest cudowne miejsce i na handel, i na rekreację, i turystykę. Problem z tym, że miasto w tym przeszkadza. Miejscowi nawet w tym, że nie ma rozwoju szukają pozytywów: - Nie chciałbym, żeby ta cisza, spokój zostały zniszczone. Chcemy przyjaznego miejsca dla tutejszych mieszkańców - uważa Jacek Bednarz, szef "trzynastki". Paweł Kubisztal: - Podgórze powinno być dla turystów alternatywne, inne. Powinno zachwycić, a nie upić jak Stare Miasto czy Kazimierz. Terminy podgórskich inwestycji ciągle się zmieniają Apel Urzędniku kochany! Ja wiem... Wiem wszystko. Starasz się. Ręce masz po łokcie urobione. A tu jeszcze narzekają. Domagają się wymyślania koncepcji, dotrzymywania terminów. I co chwila problemy. Jakiś "Guardian" wypisuje głodne kawałki. I znów ględzą wszyscy o przyspieszeniu. I wszystko to na twoją biedną głowę. A przecież potrzebny jest czas. Przecież "nie od razu Kraków...". To ja mam - urzędniku - propozycję. Może niech oni tam w tym Podgórzu, co to nawet nie jest sto lat (brrr!) w granicach Krakowa, sami się porządzą? Niech sobie wydają sami pozwolenia budowlane - nie jak Pan Bóg przykazał w ciągu dwóch lat, ale na łapu-capu w załóżmy 3 miesiące. Niech decydują o inwestycjach, a potem ich pilnują. Niech sobie wydadzą przewodniki itd. itp... Dasz im tylko pieniądze, które i tak będziesz musiał w końcu dać. I masz problem z głowy. I dobrze im tak! Niewdzięcznikom, niecierpliwcom jednym! To jak? Zgoda? Jerzy Kłeczek jerzy.kleczek@echomiasta.pl