Dyspozytor rejsu i właściciel firmy żeglugowej Stanisław Ż. w marcu ub.r. roku został skazany przez Sąd Okręgowy w Kielcach na karę trzech lat bezwzględnego pozbawienia wolności za spowodowanie niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu wodnym. Z kolei inspektor nadzoru z Urzędu Żeglugi Śródlądowej w Krakowie Marian K. został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata za niedopełnienie obowiązków. Od tego wyroku apelacje na korzyść oskarżonych wnieśli ich obrońcy. Zarzucali m.in., że wyrok jest oparty na dowolnej ocenie dowodów, wina oskarżonych ustalona niesłusznie, a kara rażąco wysoka - i domagali się uniewinnienia oskarżonych lub skierowania sprawy do ponownego rozpoznania. Zdaniem Sądu Apelacyjnego, obie apelacje nie były zasadne i stanowiły jedynie próbę przerzucania odpowiedzialności z oskarżonych na inne osoby. Obaj oskarżeni ponoszą odpowiedzialność za tragedię, co słusznie - zdaniem sądu apelacyjnego - uznał sąd pierwszej instancji, wymierzając odpowiednie kary. Dlatego wyrok został utrzymany w mocy. Do wypadku doszło 30 kwietnia 2005 roku na Podkarpaciu. W spływie Sanem uczestniczyło 27 nauczycieli i pracowników Zespołu Szkół Zawodowych nr 1 w Kielcach, którzy czterema łodziami płynęli z Sanoka do Międzybrodzia. W Trepczy druga z łodzi najechała na pływające drzewo, w nią uderzyła trzecia łódź. Doszło do jej wywrócenia, w wyniku czego utonęły cztery nauczycielki i młody flisak. Tego dnia w okolicach Sanoka stan rzeki był wysoki, a nurt bardzo rwący. Na ławie oskarżonych zasiadł dyspozytor spływu Stanisław Ż. - oskarżony o nieumyślne spowodowanie katastrofy w ruchu wodnym zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób; oraz inspektor nadzoru nad żeglugą z Urzędu Żeglugi Śródlądowej w Krakowie - oskarżony o niedopełnienie obowiązków i przekroczenie uprawnień. Według Prokuratury Rejonowej w Sanoku (Podkarpacie) Stanisław Ż. zezwolił na wypłynięcie niekompletnie wyposażonych łodzi w trudnych warunkach do żeglowania, jakie panowały feralnego dnia, oraz zezwolił na kierowanie łodziami osobom nie mającym do tego odpowiednich kwalifikacji. Natomiast inspektor Marian K. - zdaniem prokuratury - zezwolił na eksploatację łodzi, które były niekompletnie wyposażone, nie było w nich m.in. wystarczającej liczby kamizelek i kół ratunkowych. Ponadto prowadził szkolenia dla flisaków nie mając do tego uprawnień. Sąd Apelacyjny podzielił stanowisko sądu pierwszej instancji, że przyczynami tragedii była decyzja o spływie Sanem, pomimo niesprzyjających warunków, braku doświadczonych pracowników i nieodpowiedniego wyposażenia łodzi w środki ratunkowe. Sąd powołał się m.in. na ustalenia, że w toku akcji ratunkowej jeden z flisaków polecił kobietom trzymającym się burt łodzi, by puściły łódź i po dnie przeszły do brzegu, a wtedy porwał je nurt rzeki; załogi nie skorzystały z rzutek, by ratować nauczycielki; a młody flisak utonął z powodu braku umiejętności i doświadczenia. Jak podkreślił sąd apelacyjny w uzasadnieniu wyroku, do tragedii by nie doszło, gdyby oskarżony Stanisław Ż. odpowiednio wyposażył łódź w kapoki, lub chociażby przekazał przewoźnikowi w pierwszej z czterech łodzi telefon komórkowy. Podobnie - zdaniem sądu - nie doszłoby do tragedii, gdyby inspektor nadzoru Marian K. zareagował na niewypełnianie przez Stanisława Ż. zaleceń pokontrolnych i obciążył go za brak odpowiedniego wyposażenia łodzi karami finansowymi lub zakazem działalności. Wyrok jest prawomocny. Stanisław Ż. po ogłoszeniu wyroku nie wiedział, czy będzie występować z wnioskiem o jego kasację. Na rozprawie obecni byli członkowie rodzin ofiar spływu.