O zdarzeniu poinformował we wtorek szef Prokuratury Rejonowej dla Krakowa Śródmieścia Wschód Piotr Kosmaty. Dariusz P. pobrał za to łącznie razem z dwoma znajomymi 18 tys. zł, a górale dopiero po uprawomocnieniu się wyroków za jazdę po pijanemu zorientowali się, że padli ofiarą oszustwa. Sprawa wyszła na jaw w toku innego śledztwa. Wspólnicy "prokuratora Jacka" zostali już oskarżeni, on sam, poszukiwany przez blisko półtora roku, został zatrzymany kilka dni temu w Krakowie. W ręce policji wpadł przypadkowo, kiedy oddawał mocz na skwerku w pobliżu konsulatu Federacji Rosyjskiej i z tego powodu został wylegitymowany. W śledztwie nie przyznał się do stawianych mu zarzutów, używając m.in. argumentów, że "przecież nie wygląda na prokuratora, ponieważ nie ma zębów". Obietnice "prokuratora Jacka" dotyczyły dwóch kierowców, zatrzymanych w Nowym Targu za prowadzenie samochodów w stanie nietrzeźwości. Z propozycją pomocy w odzyskaniu przez nich utraconych praw jazdy zgłosili się dwaj mężczyźni, powołujący się na wysoko ustawionego w krakowskiej Prokuraturze Okręgowej "prokuratora Jacka". Pośrednicy doprowadzili do spotkania górali z "prokuratorem Jackiem". Odbyło się ono w samochodzie zaparkowanym przed krakowskim Sądem Okręgowym. Tam doszło do określenia współpracy i wpłaty pierwszej raty. W sumie, podczas dwóch spotkań, kierowcy zapłacili 18 tys. zł. Praw jazdy nie odzyskali, za jazdę po pijanemu zostali prawomocnie skazani. Dariuszowi C., utrzymującemu się z prac dorywczych, grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności.