Sprawa dotyczy pojazdów sprowadzonych z zagranicy. W tym okresie za kartę pojazdów urzędy w Polsce pobierały 500 złotych, ale w 2006 roku przepisy o wysokości opłaty zostały zakwestionowane. O stwierdzenie niezgodności z konstytucją rozporządzenia ministra infrastruktury w sprawie wysokości opłat wniósł, jeszcze w 2003 roku, rzecznik praw obywatelskich. Wskazał, że za wydanie karty pojazdu sprowadzonego z zagranicy urzędy pobierają 500 zł, a za wydanie tzw. wtórnika 75 zł, choć ani wzór karty, ani czynności urzędów zajmujących się dystrybucją kart nie różniły się w obu przypadkach, co by uzasadniało inne opłaty. Opłata była zawyżona Trybunał Konstytucyjny stwierdził więc m.in., że zaskarżone przez rzecznika praw rozporządzenie jest niezgodne z konstytucją, gdyż "ustanowiona w nim opłata stanowi - ze względu na niewspółmierność do rzeczywistych kosztów świadczonej usługi - daninę publiczną o charakterze podatkowym". Trybunał jednoznacznie określił, że podatki mogą być nakładane tylko w drodze ustawy. Od tego czasu Urząd Miasta Krakowa, podobnie jak inne urzędy w Polsce, pobierał już tylko 75 złotych. Pozostał jednak problem tysięcy osób, które wcześniej zapłaciły 500 złotych. Budżet państwa nie zamierzał zwracać pieniędzy, podobnie jak gminy (powiaty), które pobierały opłatę; w tym ostatnim przypadku argumentem jest to, że stosowały się do istniejących przepisów. Już kilka lat temu zaczęły się pierwsze procesy sądowe. "Sąd Rejonowy dla Krakowa-Śródmieścia zasądził na rzecz powodów (...) od pozwanej gminy miejskiej Kraków 425 złotych wraz z należnościami ubocznymi. Sąd ustalił, że powodowie uiścili opłatę w wysokości 500 zł za wydanie tzw. karty pojazdu, który zakupili wcześniej na terenie Niemiec" - brzmiał fragment jednego z uzasadnienia sądowego orzeczenia. Należy się 28 tysiącom osób W Krakowie zapadło kilkadziesiąt wyroków przyznających rację kierowcom. W magistracie zmieniono więc podejścia do problemu, a Wydział Ewidencji Pojazdów i Kierowców rozpoczął "dobrowolną wypłatę" tych należności. Zaznaczano jednak, że na zwrot pieniędzy będzie można liczyć w "miarę posiadanych środków zabezpieczonych w budżecie wydziału". W magistracie przyjęto, że w pierwszej kolejności zaspokajane będą należności wynikające z prawomocnych orzeczeń sądowych, ugód sądowych oraz ugód pozasądowych. Jak się szacuje - między 21 sierpnia 2003 r. a 14 kwietnia 2006 r. karty za 500 złotych wydano dla około 28 tysięcy pojazdów. Gdyby więc gmina musiałaby zwrócić wszystkim nadpłatę - musiała na to przeznaczyć około 12- 13 milionów złotych. - W tym roku wypłacono już (lub skierowano do wypłaty), po weryfikacji dokumentów, pieniądze 1117 osobom. Sprawy załatwiane są na bieżąco, wyroki sądowe to tylko niewielki procent - powiedziała nam Elżbieta Dudra, kierownik referatu organizacyjnego Wydziału Ewidencji Pojazdów i Kierowców. Sprawy nadpłaty za wydanie karty pojazdu nie należy mylić z tzw. opłatą recyklingową pobieraną, również w wysokości 500 złotych, na rzecz Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. W tym przypadku nie ma żadnych zwrotów. (J.ŚW) janusz.swies@dziennik.krakow.pl Czytaj również: Oświęcimianie czekają na wybranego prezydenta Miłośnicy kolei walczą o "Pieniny" Czy ośrodek w Łysej Górze przestanie istnieć?