Obecnie tylko cztery uczelnie w kraju oferują studia weterynaryjne: Akademie Rolnicze w Lublinie i Wrocławiu, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie i Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. - Każdego roku weterynaria jest w ścisłej czołówce pod względem popularności - przyznaje dr Krzysztof Szwejk, rzecznik prasowy SGGW. Od lat nie udało się jednak utworzyć takiego wydziału w Krakowie, który jest przecież jednym z największych ośrodków akademickich w Polsce. Władze krakowskich uczelni na razie śpią, a młodzi ludzie z naszego regionu, marzący o leczeniu zwierząt muszą dojeżdżać na studia często kilkaset kilometrów. W takiej sytuacji jest m.in. Andrzej Deja, student V roku weterynarii w AR w Lublinie. Z Pyzówki koło Nowego Targu - swojej rodzinnej miejscowości - musi jechać sześć godzin, by dostać się do szkoły. - Marzy mi się uruchomienie w Krakowie studiów weterynaryjnych - mówi rektor Janusz Żmija. - Cały czas o tym myślimy, ale jest to dość kosztochłonny kierunek i aby go utworzyć, potrzebowalibyśmy wsparcia z budżetu państwa - podkreśla rektor krakowskiej AR. Te plany nie wywołują jednak entuzjazmu wśród weterynarzy, którzy oczywiście boją się konkurencji. - Moim zdaniem cztery wydziały weterynaryjne w Polsce to bardzo dużo - mówi dr Wacław Czaja, prezes Małopolskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej. Przyznaje jednak, że na wsiach zaczyna brakować lekarzy dla zwierząt. W całej Małopolsce jest 350 gabinetów weterynaryjnych, 110 z nich mieści się w Krakowie. Mimo tego nasycenia jest to nadal opłacalny biznes, a Kraków jest najlepszym miejscem na prowadzenie tego typu działalności. Więcej w dzisiejszym "Dzienniku Polskim"