Psa próbowała ratować Magdalena Siuta, świadek zdarzenia. Kobieta pracuje w pobliskim sklepie. - Ruch był akurat nieduży, więc obserwowałam psa w aucie - opowiada. - Z początku skakał z siedzenia na siedzenie, z przodu do tyłu. Gdy zaczął drapać o szybę, próbując się wydostać, zadzwoniłam do straży miejskiej. Usłyszałam, że nikt nie przyjedzie, bo straż obstawia Jarmark Podhalański. Zadzwoniłam do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Nikt nie odbierał. Okazało się, że numer telefonu przewodniczącej jest już nieaktualny. Nikt nie odbierał także w Związku Kynologicznym. Zadzwoniłam na policję. Przyjechali po ok. 10-15 minutach. Zamiast wybić szybę, zaczęli wypisywać mandat. Powiedzieli, że nie mają pozwolenia. Później wykonali telefon i wybili szybę. Pies już konał. - Podałam mu picie, zaczęłam go też polewać lodowatą wodą. Zadzwoniłam do lecznicy, ale nikt nie odbierał. Zapytałam policjantów, czy mam dzwonić do prywatnego weterynarza. Zabrali psa do lekarza, ale nie udało się go uratować. W aucie panowała temperatura, która moim zdaniem mogła przekraczać 50 stopni. Co więcej, czuć było smród gotowanego ciała. Wnętrze było zdewastowane, tapicerka porwana, uszczelki wokół szyb poobgryzane. Przechodnie, którzy widzieli szamoczącego się w aucie psa, nie reagowali. Szli dalej - mówi Magdalena Siuta. Właściciele psa to młode małżeństwo z powiatu nowotarskiego. Jeszcze w piątek zostali przesłuchani przez policję. Zostaną im postawione zarzuty. Za ten czyn grozi do dwóch lat pozbawienia wolności. AGN To niestety nieodosobniony tego rodzaju przypadek: Znęcali się nad kotem tak długo aż zdechł Koń umierał na oczach turystów Zabił psy na oczach dzieci Osiem jagniąt upchanych w maluchu Na targowisku znęcają się nad zwierzętami Dręczone konie z Prądzewa Dręczone konie: Zobacz galerią zdjęć