Tymczasem według wstępnych wyliczeń powinni otrzymać 150 tys. zł. - pisze "Gazeta Krakowska" Gospodarstwa działające przy parkach narodowych zajmują się m.in. sprzedażą biletów i utrzymaniem szlaków turystycznych. Dyrekcja PPN - jak informuje gazeta - nie zamierza iść w ślady kolegów z Tatrzańskiego Parku Narodowego, którzy zgodnie z rozporządzeniem ministra środowiska przekazują Tatrzańskiemu Ochotniczemu Pogotowiu Ratunkowemu 15 proc. dochodów. W ubiegłym roku - jak pisze gazeta - TPN wypłacił toprowcom 800 tys. zł, tymczasem parkowcy z Pienin z miliona czterysta złotych przychodu swojego gospodarstwa goprowcom nie dali nic. - Pieniński Park Narodowy funkcjonuje na innych zasadach niż tatrzański - twierdzi jego dyrektor Michał Sokołowski. Według dyrektora - jak pisze "Gazeta Krakowska", PPN nie jest zobowiązany do przekazywania pieniędzy ponieważ nie pobiera opłat za wstęp na teren parku, a jedynie za udostępnienie określonych miejsc w jego granicach. Chodzi o spływ przełomem Dunajca, platformę widokową na najwyższym szczycie Pienin - Trzech Koronach i wejście na nieco niższą Sokolicę. - Natomiast sam wstęp do naszego parku jest wolny - mówi dyrektor. - Konsultowałem sprawę z prawnikami. Nie jesteśmy zobowiązani do przekazywania żadnych pieniędzy ratownikom - dodaje w rozmowie z dziennikarzami gazety. - Czy turyści w Pieninach nie ulegają wypadkom? - pytają podhalańscy goprowcy. W ub. roku ratownicy Podhalańskiej Grupy GOPR interweniowali w Pieninach 80 razy. W większości - jak pisze gazeta - udzielali pomocy ofiarom wypadków na szlakach prowadzących w kierunku miejsc udostępnionych przez PPN za opłatą. Na samych Trzech Koronach dochodziło do wypadków śmiertelnych. Ostatni wydarzył się około miesiąca temu. W 2006 r. ratownicy grupy podhalańskiej udzielali także pomocy uczestnikom spływu Dunajcem, a nawet samym pracownikom parku. - Nie upominamy się, nie strajkujemy, przysięgaliśmy i idziemy w góry na ratunek bez względu na wszystko - mówi Mariusz Zaród, naczelnik Podhalańskiej Grupy GOPR. - Wielokrotnie jednak pisaliśmy do dyrekcji Pienińskiego Parku Narodowego, by przekazała nam część wpływów z gospodarstwa pomocniczego, tak jak jest to w innych grupach, np. bieszczadzkiej. Dziwi nas argumentacja dyrektor PPN. To on odpowiada za bezpieczeństwo ludzi, którzy przebywają w parku. - Park jest jednostką budżetową. Nie mogę być dobrym wujkiem i rozdawać pieniędzy - odpowiada w rozmowie z gazetą dyrektor Sokołowski.