Około godz. 3 w nocy dwa hiszpańskie autokary wynajęte przez polski MSZ przywiozły turystów na Dworzec Główny w Krakowie. Uczestnicy imprezy, którzy wyjechali z kraju w poniedziałek 15 lipca, mają pretensję do właścicieli "Akropolu", że nie poinformowali ich o kłopotach biura, ale świadomie skazali ich na podróż donikąd przez pół Europy. Do Hiszpanii wyjechało w sumie 96 osób z różnych miast Polski Południowej m.in. z Krakowa, Krynicy, Tarnowa, Brzeska i Katowic. Jak mówili turyści, sześciu uczestników wyjazdu miało pieniądze i postanowiło na własny koszt zostać na Costa Brava. Postępowanie w sprawie biura Akropol wszczęła już z urzędu krakowska prokuratura. Policja zaplombowała siedzibę firmy. Wojewoda małopolski cofnął "Akropolowi" zezwolenie na prowadzenie usług turystycznych. Na policję zgłosiło się do tej pory 10 osób poszkodowanych przez biuro, które miały dopiero wyjechać z Polski. Z oszukanymi klientami biura, którzy powrócili do Tarnowa, rozmawiała reporterka Interii. - Do wybrania tej wycieczki zachęciła nas cena, hotel, posiłki... przede wszystkim cena (koszt imprezy wahał się od 1000 do 1500 zł) - powiedziała w rozmowie z INTERIA.PL matka 18-letniego Michała, uczestnika wycieczki. - Biuro cieszyło się renomą. W zeszłym roku siostra mojej żony była na urlopie w Chorwacji, zachwalała, że było super - komentował Dariusz Kaczmarczyk z Tarnowa. - Na Costa Brava byłem z żoną i dwiema 2,5-letnimi córkami, najmłodszymi uczestniczkami wycieczki - dodał. W wyjeździe uczestniczyło ok. 10 małoletnich dzieci. - Wydawało się że nic złego nie może się przytrafić - opowiadała Jolanta Kamińska-Janik z Tarnowa.