Chodzi o to, by skrócić czas od rozpoznania zawału do wykonania zabiegu udrożnienia tętnicy wieńcowej. Według zaleceń Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego czas ten nie powinien przekraczać 120 minut, a przy bardzo rozległych zawałach 90 minut. - Każda godzina opóźnienia kosztuje wzrost śmiertelności o 1 proc. - mówił w środę dr Dariusz Dudek, szef Pracowni Hemodynamiki w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. W Małopolsce całodobowy dyżur pełni osiem ośrodków kardiologii inwazyjnej: w Szpitalu Uniwersyteckim i w Szpitalu im. Jana Pawła II w Krakowie oraz w szpitalach w Nowym Targu, Nowym Sączu, Tarnowie, Zakopanem, Oświęcimiu i Chrzanowie. U osób z zawałem lekarze dokonują udrożnienia tętnicy wieńcowej w sercu poprzez wprowadzenie do niej tzw. stentu. Do tej pory tylko 25 proc. pacjentów trafiających z zawałem do Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie było tam przywożonych bezpośrednio. Pozostali pacjenci trafiali do Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych, gdzie lekarze potwierdzali zawał i dopiero wtedy odsyłali chorego do specjalistycznej placówki. Wojewoda chce zlikwidować ten niepotrzebny "przystanek", bo według specjalistów pacjent traci w ten sposób ok. 60-80 minut. Dr Dudek dodał, że w Polsce nie ma szczegółowej procedury w przypadku zawałów i nie ma jasnego nakazu, by chorych kierować bezpośrednio do ośrodków kardiologii inwazyjnej, dlatego tak wielu chorych jest zawożonych do SOR. Wojewoda zadeklarował, że dla ośmiu małopolskich szpitali, w których są całodobowe dyżury kardiologii inwazyjnej, w przyszłym roku zakupione zostaną urządzenia umożliwiające bezpośredni odbiór z karetki informacji o stanie pacjenta, tak by nie było wątpliwości, czy chory powinien trafić do ośrodka hemodynamiki. Kracik zapowiedział, że wobec dyrektorów stacji pogotowia nie respektujących jego zalecenia będą wyciągane konsekwencje, także finansowe. - Nie wyobrażam sobie, żeby można było igrać z ludzkim życiem - mówił dziennikarzom Kracik. Dodał, że o inicjatywnie podjętej w Małopolsce poinformuje innych wojewodów. W Małopolsce rocznie zawałów groźnych dla życia doznaje od 3 do 5 tys. osób. Prawie wszystkie trafiają ostatecznie do ośrodków kardiologicznych, ale w różnym czasie.