- To nie są żarty, w ubiegłym roku jedna osoba po wypiciu tego trunku zmarła - ostrzega rzecznik zakopiańskiej policji Kazimierz Pietruch. Dodaje, że jednym ze składników podrabianego alkoholu jest podpałka do grilla. Handlarze podrobionej "śliwowicy" rozpanoszyli się na całych Krupówkach; można ich spotkać także na Gubałówce i pod Wielką Krokwią. Flaszkę tego, co nazywają śliwowicą, oferują zazwyczaj za 35 złotych. Po krótkim targowaniu się można ją kupić nawet za 25 złotych. Za kuszącą, atrakcyjną cenę dostajemy jednak skażoną ciecz, której wyprodukowanie kosztuje najwyżej trzy złote. Podpałka do grilla zamiast alkoholu - Zakopiańscy policjanci oddali kiedyś butelkę podejrzanego alkoholu do analizy. Okazało się, że była w nim niemal cała tablica Mendelejewa, a nasz laborant stwierdził, że to najprawdopodobniej podpałka do grilla - podkreśla Pietruch. Zdaniem jednego z wytwórców prawdziwej śliwowicy coś, co kosztuje 25 czy 30 złotych nie może być oryginalnym trunkiem. - Żeby uzyskać pięć litrów destylatu, potrzeba stu kilogramów śliwek, a do tego technologia, leżakowanie, beczki, transport. Butelka prawdziwej śliwowicy musi kosztować dwa razy więcej - akcentuje. Omijaj handlarzy szerokim łukiem Handel podrobioną śliwowicą stał się już mafijnym procederem. Są producenci, hurtownicy, dystrybutorzy i sprzedawcy detaliczni. Wpadają najczęściej ci ostatni. Tylko w piątek zakopiańska policja ujęła dwóch z nich. Funkcjonariusze zabezpieczyli przy oszustach siedem butelek trucizny z etykietą śliwowicy. Na razie nie wiadomo, gdzie jest reszta śmiercionośnego trunku, bo magazyny są dobrze zakamuflowane. Twarze i nazwiska handlarzy powtarzają się. Oszuści dobrowolnie poddają się karze, dostają wyroki w zawieszeniu i natychmiast wracają na ulicę, by znów sprzedawać butelki zatrutego alkoholu. Policja próbuje z tym walczyć, ale najlepszym sposobem na pokonanie oszustów jest omijanie handlarzy trucizną szerokim łukiem.