- Pobyt w Zakopanem to ostatni techniczny szlif. W pierwszym tygodniu było trochę biegania na stadionie lekkoatletycznym i walk na macie ze sparingpartnerami, w drugim było monotonnie, czyli technika i jeszcze raz technika. A po treningach odnowa biologiczna i porządny odpoczynek - podsumował zgrupowanie w zakopiańskim COS trener kadry narodowej judoków Adam Marek. Szkoleniowiec dodał, że nie było wycieczek w góry. - Bo z jednej strony trudne, nadal zimowe warunki a z drugiej - zły moment. Tuż przed zawodami nie robi się objętościowych treningów. Takie zajęcia były wcześniej na zgrupowaniach w Japonii, Austrii i na Węgrzech. W Zakopanem przez dwa tygodnie dopracowywaliśmy w najdrobniejszych szczegółach technikę i moim zdaniem cel został osiągnięty - podkreślił Marek. Polska nie będzie reprezentowana w kategorii 100 kg. - Niestety problemy z kontuzją kolana ma nasz "etatowy" reprezentant w tej wadze Przemysław Matyjaszek (Czarni Bytom), a nie znaleźliśmy wartościowego zastępcy - wyjaśnił. - Zakopane to był taki tygodniowy ostatni szlif, czyli dopracowanie obrony, przeciwataków i wszelkich elementów szybkościowych. Austria, blisko, więc opuszczamy Zakopane w środę, a w czwartek już pierwsze walki w kategoriach 48 i 52 kg - zauważył trener kadry narodowej kobiet Robert Radlak. Zapytani o szanse medalowe trenerzy podkreślili, że jak w każdym sporcie, tak i w judo nie można z góry wyrokować. - Ciężko jest przewidywać, bo różne sytuacje mogą się zdarzyć, ale nie ukrywam, że faworytką jest Urszula Sadkowska. Przed rokiem w kategorii plus 78 kg była wicemistrzynią Europy - powiedział Radlak. Adam Marek podkreślił z kolei, że jego podopieczni są głodni sukcesów. - Są zdrowi i dobrze przygotowani. Zobaczymy jak będzie, ale trzeba pamiętać, że w tym roku są cele ważniejsze - mistrzostwa świata i kwalifikacje olimpijskie. W każdych zawodach chce się odnosić sukcesy, ale trzeba jednocześnie patrzeć mocno w przyszłość i rozkładać odpowiednio siły - zaznaczył.