O zaginięciu ojca zawiadomiła policję jego córka we wrześniu 2007 roku. Poszukiwania nie przyniosły rezultatu, dopóki sprawy nie przejął tzw. wydział X małopolskiej policji, zajmujący się najtrudniejszymi kryminalnymi śledztwami. Jak ustalono, emerytowany górnik zginął w maju 2007 roku. Według prokuratury, został śmiertelnie pobity przez Tadeusza B., a następnie zakopany w dole po szambie. Następnie przez 11 miesięcy zabójca i jego żona pobierali, dzięki karcie bankomatowej, emeryturę zamordowanego. Z ustaleń śledztwa wynikało, że małżeństwo wcześniej praktycznie ubezwłasnowolniło uzależnionego od alkoholu mężczyznę. Zakwaterowali go w piwnicy, wykorzystywali do pracy w gospodarstwie i zabierali emeryturę. Izolowali od ludzi, a gospodarz bił go i znęcał się nad nim. Żona gospodarza uzyskała natomiast od przyszłej ofiary pełnomocnictwa do reprezentowania go. Prokuratura oskarżyła 68-letniego Tadeusza B. o śmiertelne pobicie i zbezczeszczenie zwłok. Zarzuciła mu także, razem z 58-letnią żoną Marzanną B., oszustwo na szkodę ZUS, polegające na pobieraniu przez 11 miesięcy emerytury zmarłego (w sumie 22 tys. zł). Tadeusz B. w śledztwie nie przyznał się do śmiertelnego pobicia ofiary. Jak wyjaśnił, znalazł mężczyznę leżącego nieruchomo na posesji i postanowił pochować, bo - jak stwierdził - "pogotowie i tak by nie przyjechało". Przyznał się, podobnie jak żona, do pobierania emerytury zmarłego. Sąd uznał go winnym śmiertelnego pobicia ofiary i zbezczeszczenia jego zwłok oraz - wspólnie z żoną - oszustwa na szkodę ZUS. Tadeusz B. został skazany na karę łączną 8 lat pozbawienia wolności, jego żona Marzanna B. na karę 2 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat próby. Wyrok nie jest prawomocny.