Z pewnością na niecodzienny incydent wpłynęły emocje i czas, w którym miał miejsce. Zdarzenie miało miejsce 3 grudnia, w ostatnim dniu kampanii wyborczej, tuż przed drugą turą wyborów. Zdenerwowany przedsiębiorca odwiedził burmistrza wściekły o godz. 7:45. Twierdził że ten kolportuje kłamliwe i szkalujące go ulotki. Doszło do szarpaniny zakończonej splunięciem. Bogdan Kosturkiewicz wezwał na miejsce policję (funkcjonariusze przesłuchali świadków i pobrali próbki śliny), a kilka godzin później złożył w komendzie oficjalne zgłoszenie o popełnieniu przestępstwa. Mężczyzna nie przyznał się do popełnienia czynu, ale sąd co do jego winy nie miał wątpliwości - przeciw niemu świadczyły zeznania świadków oraz analiza DNA, która jednoznacznie potwierdziła, że ślina, która wylądowała na policzku i marynarce burmistrza, należała do oskarżonego. Sąd Rejonowy w Bochni uznał, że mężczyzna naruszył nietykalność cielesną funkcjonariusza publicznego podczas pełnienia przez niego obowiązków oraz znieważył go. - Działanie oskarżonego stanowi wyraz wręcz warcholstwa i całkowitego braku szacunku zarówno dla pokrzywdzonego jako osoby prywatnej, jak i do sprawowanego przezeń urzędu - uzasadniał sędzia. Dlatego skazał Henryka K. na 32 godziny miesięcznie (w sumie przez 8 miesięcy) prac społecznych. Wyrok nie jest prawomocny. ts