Dziennikarz Onetu Dawid Serafin opisuje sprawę z lata 2018 roku. 13-letnia Alicja trafiła wówczas do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w krakowskim Prokocimiu. Dziecko skarżyło się na ostry ból brzucha i wymiotowało krwią, co zdiagnozowano jako przewlekłą dolegliwość układu pokarmowego - chorobę Leśniowskiego-Crohna. 13-latka przebywała w szpitalu kilkanaście dni, po czym dolegliwości nasiliły się. Krytyczny moment nastąpił w nocy z 14 na 15 sierpnia - czytamy. Wezwany do dziecka lekarz stwierdził, że nie ma potrzeby podejmowania interwencji chirurgicznej, co poddają w wątpliwość rodzice dziewczynki. Rano stan 13-latki znacząco się pogorszył, rodzina zażądała natychmiastowej reakcji personelu medycznego. Dopiero wtedy dziecko (już w stanie ciężkim) zostało przewiezione na blok operacyjny. Dziewczynka przez wiele miesięcy przebywała w szpitalu, została wypisana dopiero w marcu 2019 roku. Nie mówi, nie chodzi, nie oddycha samodzielnie. Stan dziecka określany jest jako wegetatywny. Miesięczny koszt leczenia wynosi 20 tys. zł - informuje Onet. Portal przyjrzał się lekarzowi, który dramatycznej nocy pełnił dyżur w szpitalu. Z informacji Onetu wynika, że chirurg, który wówczas wydał decyzję, by nie operować, niedługo później brał udział w operacji dorosłego pacjenta. "Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że był to jego znajomy" - pisze portal. Szpital, w przesłanym redakcji komunikacie podkreśla, że te dwie sprawy nie mają ze sobą związku. Jednak wątpliwości budzi fakt operowania dorosłego pacjenta w szpitalu przeznaczonym do opieki nad dziećmi. Operacje osób dorosłych w Prokocimiu odbywają się jedynie w sytuacjach wyjątkowych. Jak jednak wynika z ustaleń Onetu, w przypadku operowanego wówczas pacjenta zabieg był zaplanowany z wyprzedzeniem. Placówka, tłumacząc się przekazała, że zabieg ten był konieczny, ponieważ inne placówki na terenie Krakowa odmówiły przyjęcia pacjenta w stanie wymagającym szybkiej interwencji chirurgicznej. Jak jednak podaje Onet, pacjent ten nie został zgłoszony do innych szpitali. Jak dowiedzieli się dziennikarze Onetu i "Gazety Krakowskiej", Ministerstwo Zdrowia zleciło przeprowadzenie kontroli w szpitalu. Sprawę w swoim biurze zarejestrował również Rzecznik Praw Dziecka, a śledztwo prowadzi także Prokuratura Okręgowa w Krakowie - czytamy. Dotyczy ono m.in. "ewentualnego popełnienia przestępstwa z art. 156", czyli spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - podaje portal.