Niedokładna kwota wynagrodzenia w koronach szwedzkich wynika z tego, że miała być przeliczana z innej waluty. Nie oznacza to jednak, że zleceniodawca kradzieży jest obywatelem Szwecji. Ta kwestia nadal jest badana, podobnie jak to, czy osoba nr 6 w sprawie - poza pięcioma polskimi podejrzanymi - była zleceniodawcą czy tylko pośrednikiem między złodziejami a prawdziwym zleceniodawcą - zastrzega źródło PAP. Istnienie osoby nr 7 jest niewykluczone - dowiedziała się PAP. Prokuratura zdobywa w tej sprawie coraz więcej danych, ale ze względu na dobro śledztwa nie podaje żadnych szczegółów. Dowodem na zagraniczne powiązania kradzieży jest również fakt, iż złodzieje do Oświęcimia przyjechali samochodem dostarczonym z zagranicy. Kierowcą był jeden z nich. Na pytanie PAP, czy jest to także dowód na to, że kradzież była wcześniej przygotowywana, padła odpowiedź, że "raczej dowód na 'mizerię' sprawców". Tablica z historycznym napisem "Arbeit macht frei" znad obozowej bramy została skradziona w piątek nad ranem. Napis odnaleziono późnym wieczorem w niedzielę we wsi Czernikowo koło Torunia. Przestępcy rozcięli go na trzy części. Policjanci zatrzymali pięciu mężczyzn podejrzanych o kradzież. Prokuratura Okręgowa w Krakowie czterem z nich postawiła zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, kradzieży napisu "Arbeit macht frei" oraz uszkodzenia tego napisu, będącego zabytkiem i dobrem o szczególnym znaczeniu dla kultury. Podobny zarzut - udziału w grupie oraz nakłaniania do kradzieży i zniszczenia napisu usłyszał w poniedziałek wieczorem piąty podejrzany. Wszyscy oni na wniosek prokuratury trafili do aresztu na trzy miesiące. Według prokuratury, kradzieży dokonano na polecenie osoby z zagranicy, a teren b. obozu zagłady nie był należycie chroniony. Wnioski te potwierdziła wtorkowa wizja lokalna na terenie byłego obozu Auschwitz-Birkenau z udziałem trzech podejrzanych, którzy przyznali się do zarzucanych im czynów. - Materiał procesowy i wiedza operacyjna pozwala na przyjęcie, że głównym zleceniodawcą była osoba zamieszkała poza granicami naszego kraju i nie posiadająca polskiego obywatelstwa - powiedział prokurator okręgowy Artur Wrona podczas wtorkowej konferencji prasowej. Jednocześnie "nie potwierdził ani nie zaprzeczył", że chodzi o osobę ze Szwecji. Według prokuratury polski zleceniodawca kradzieży miał kontakt tylko z jedną osobą przebywającą w Oświęcimiu. Ta osoba zaangażowała trzy inne. - Dalsze czynności będą ukierunkowane na ustalenie faktycznego zleceniodawcy i będą wymagały pomocy prawnej jednego z państw europejskich - zapowiedział prok. Wrona. Podkreślił także, że tak szybkie postępy w ustaleniu sprawców kradzieży wynikają z zastosowania technik operacyjnych, które w tym przypadku okazały się "niezbędne". Z materiałów śledztwa wynika, że czterej sprawcy kradzieży mieli otrzymać 20 tys. zł do podziału i że nie zdawali sobie sprawy ze znaczenia kradzieży. Dopiero "szum medialny" uświadomił im, jaki wydźwięk ma ich czyn. Kradzież ujawniła także braki w ochronie b. obozu. - Nie ulega wątpliwości, iż teren obozu nie był należycie chroniony - powiedział prok. Wrona i zapowiedział wszczęcie postępowania w sprawie niedopełnienia obowiązków przez dyrekcję Muzeum Auschwitz-Birkenau.