"Dla nas to był szok" - wspomina wypadek jego mama Dorota Ordon. "Martwiłam się, o to, żeby syn jak najszybciej dotarł do szpitala, żeby nie minął czas, w którym można przyszyć ręce. Liczyłam każdą minutę" - mówiła. Jak dodała jest bardzo wdzięczna dr. Karolowi Krajewskiemu, który pełnił dyżur w Szpitalu w Turku i błyskawicznie podjął decyzję o przetransportowaniu syna do ośrodka replantacyjnego w Krakowie. "Musieliśmy walczyć z czasem, działać szybko i precyzyjnie" - mówiła podczas konferencji prasowej dr Anna Chrapusta, ordynator Oddziału Chirurgii Plastycznej i Rekonstrukcyjnej i Oddziału Oparzeń. Zabieg od momentu identyfikacji struktur koniecznych do zespolenia trwał 10 godzin. Przy stole operacyjnym stanęły jednocześnie dwa zespoły chirurgów, anestezjologów, pielęgniarek i instrumentariuszek. Zespolone zostały wszystkie potrzebne ścięgna, tętnice, żyły oraz nerwy: pośrodkowy i łokciowy. "Po tym zabiegu czuję się dobrze. Na drugi dzień już ruszałem palcami, Wierzyłem, że się uda, bo mówili mi, że w tym szpitalu można to zrobić. Nie traciłem nadziei" - powiedział pan Sylwester. "Chcę podziękować wszystkim lekarzom i pielęgniarkom, którzy się mną zajęli, całemu szpitalowi" - dodał. Pacjent rusza już palcami. Lekarze są ostrożni w rokowaniach. "Intensywną rehabilitację zaczniemy za mniej więcej pięć tygodni" - mówiła dr Chrapusta. "Po pół roku będziemy mogli powiedzieć coś więcej, głównie jeśli chodzi o ocenę powrotu czucia" - dodała.