Od czasu do czasu padnie w mediach informacja o tym, kto czego na Plantach nadużył i czym to się skończyło, kogoś zaczepiał tam bezdomny z prośbą o datek gdy inny przysypiał na zielonej ławce. Do tego groźne gołębie zasadzające się na przechodniów w okolicach Collegium Novum. Czy tylko przez ten pryzmat należy postrzegać zielone płuca centrum Krakowa? Z pewnością nie! 20 hektarów zieleni rozciągniętych na długości blisko czterech kilometrów. Stare drzewa i bajeczne rabaty zachwycające w porze kwitnienia. Aleje i alejki, zielone trawniki jesienią przykryte warstwą kolorowych liści. Staw z łabędziami, na nim brzozowa wyspa. Fontanny podświetlane nocą i pomniki, z których każdy to osobna historia - czasem smutna, czasem zabawna. A na całej przestrzeni zajmujące zabytki i obiekty, o których wiele można opowiedzieć, a nawet i bez tego warto przyjrzeć się im z zaciekawieniem. Amazing! - Zachwycające! - wołają obcokrajowcy fotografując Teatr Słowackiego od strony pomnika Floriana Straszewskiego. Mieszkańcom miasta w większości brakuje czasu i ochoty, by spojrzeć na niego z tej perspektywy, a w słoneczny dzień, pośród kwitnących drzew on rzeczywiście wygląda jak z bajki. Dajmy się jej porwać chociaż od czasu do czasu, mamy na wyciągnięcie ręki coś naprawdę wyjątkowego. Krakowianie przez Planty przebiegają. Łatwo to dostrzec spocząwszy na jednej z ławeczek stylizowanych na dawne czasy. Kto miejscowy, pędzi co sił, zapatrzony pod nogi, skupiony na swym celu - studenci biegną na zajęcia, dorośli do pracy. Ot, chodnik jak każdy inny. Turystę poznać po błogim uśmiechu i niespiesznej przechadzce - tu naprawdę jest na co popatrzeć. Obecny wygląd Plant zawdzięczamy w dużej mierze projektowi prof. Janusza Bogdanowskiego, który aktywnie działał na rzecz odbudowy tego miejsca. Lata II Wojny Światowej również tutaj odcisnęły swoje piętno. Gdyby nie dewastacje poczynione przez hitlerowców, być może Kraków wciąż cieszyłby się cudownym ogrodem, jakim były Planty przez wiele lat po ich założeniu. Prace rozpoczęły się w latach 20-stych XIX wieku w miejscu wyburzonych murów obronnych. Powie ktoś - szkoda, przepadł na zawsze szereg historycznych obiektów. Ale to raczej doskonała ilustracja znanej sentencji "coś się kończy - coś się zaczyna". Miasto żyje i zmienia się, tak działo się przed laty, tak dzieje się i teraz - warto mieć na uwadze choćby ten przykład zanim skrytykujemy kolejną, chybioną naszym zdaniem inwestycję. *** A zatem ruszajmy! Spacer po Plantach można rozpocząć od skrzyżowania ulic św. Gertrudy i Podzamcze. Cóż tu ciekawego? Otóż, jeśli nie liczyć imponującego menu niedawno otwartej restauracji "Pod Wawelem", mamy tu niepozorny na pierwszy rzut oka zabytek, który w rzeczywistości jest wartym obejrzenia unikatem. Mowa o stojącej na Plantach, u wylotu ul. Św. Sebastiana, Latarni Zmarłych, zwanej dziś potocznie Kapliczką św. Gertrudy.