Kilkadziesiąt zniczy pali się w okolicy przejazdu kolejowego w Rzezawie w Małopolsce. W miejscu, gdzie w piątek zginął tragicznie Janusz Kulig - wielokrotny rajdowy mistrz Polski i wicemistrz Europy. Co kilka minut zatrzymują się ludzie, którzy chcą oddać hołd zmarłemu. Tyle razy ryzykował, a zginął w tak prozaiczny sposób - mówi jeden z przechodniów. Janusz Kulig miał 34 lata. Trzy razy był rajdowym Mistrzem Polski w klasyfikacji generalnej. Dwa razy zdobywał tytuł wicemistrza. Na swoim koncie miał kilkanaście zwycięstw w eliminacjach rajdowych mistrzostw kraju. Dwa lata temu był blisko tytułu Mistrza Europy. Wywalczył drugie miejsce. Miał na swoim koncie starty w rajdowych mistrzostwach świata. Uśmiechnięty, inteligentny, świetny kierowca - jeden z lepszych w Europie. Wielokrotnie stawał na podium rajdowych mistrzostw Polski. Rywale i jednocześnie koledzy z trasy nie mogą się pogodzić ze śmiercią Janusza Kuliga. - Dla mnie był to naprawdę wielki kolega i zawsze z wielkim szacunkiem o nim mówiłem i do niego się odnosiłem. Bardzo ubolewam, że Janusza już nie ma i długo jeszcze się z tym nie pogodzę - mówił RMF Leszek Kuzaj: Tomasz Czopik, aktualny rajdowy mistrz Polski przy Kuligu uczył się jazdy. - Jak w połowie roku zginął mój przyjaciel i sponsor, patrzyłem w niebo jadąc na rajdzie. Teraz będę tam widział więcej osób - mówi: - Kulig potrafił z samochodem zrobić wszystko, ale na przejeździe kolejowym nic się nie da zrobić. To jak spotkanie z pędzącą ścianą metalu - mówi Krzysztof Hołowczyc. Do tragedii doszło wczoraj (13 lutego) tuż przed godz. 18. na strzeżonym przejeździe kolejowym w Rzezawie na trasie Kraków - Tarnów. Samochód Kuliga - Fiat Stillo - dosłownie wjechał pod koła pociągu relacji Zielona Góra - Zamość. Auto uderzone w przód, odbiło się od słupa trakcji elektrycznej. Rajdowiec zmarł po kilku minutach. Przejazd powinien być zamknięty, jednak dróżniczka z niewiadomych przyczyn nie opuściła szlabanu. Policja ustaliła, że kobieta była trzeźwa. - Zarzut został przedstawiony, jednak przesłuchanie kobiety w prokuraturze i doprowadzenie do sądu jest obecnie niemożliwe, ponieważ nadal jest ona w szoku i po zasłabnięciu przewieziono ją do szpitala w Bochni - wyjaśniła rzecznik prokuratury okręgowej w Tarnowie, Bożena Owsiak. Według niej, dotąd nie udało się ustalić dlaczego dróżniczka nie zamknęła szlabanów. Kobieta wiedziała o nadjeżdżającym pociągu, ponieważ informowała ją o tym telefonicznie stacja w niedalekiej Bochni.Z oficerem dyżurnym straży pożarnej Pawłem Jaroszem koordynującym akcję z Centrum Dowodzenia w Krakowie rozmawiał reporter RMF Marek Balawajder: Pogrzeb Janusza Kuliga odbędzie się w środę w rodzinnym Łapanowie - więcej na ten temat w serwisie Motoryzacja