W styczniu 2007 roku waszyngtońskie Muzeum Holocaustu otrzymało w darze świetnie zachowany album - z adnotacją na pierwszej stronie: "Auschwitz 21.6.1944". Zawierał nieznane dotąd fotografie niemieckich zbrodniarzy, zrobione głównie podczas imprez - i szampańskiej zabawy. Na jednym z ujęć śpiewającemu przy akordeonie chórowi esesmanów przewodzą: Rudolf Höss, Richard Baer (komendanci Auschwitz), Josef Kramer (komendant Birkenau), Otto Moll (szef krematoriów Auschwitz) i Josef Mengele. Historycy ustalili, że album musiał należeć do Karla Höckera, z wykształcenia urzędnika bankowego, członka SS od 1933 roku, adiutanta komendantów obozów koncentracyjnych, w tym Auschwitz. Do Oświęcimia trafił z Majdanka , jako 33-latek, w maju 1944 - i najwyraźniej od początku (aż do ewakuacji w styczniu 1945) świetnie się bawił. Podobnie jak inni. Na przykład 22 czerwca 1944 - z dziewczętami z jednostki pomocniczej SS - na wycieczce w ośrodku wypoczynkowym w Solehutte, Międzybrodziu Bialskim, paręnaście kilometrów od dymiących kominów Auschwitz. Promienne twarze, cudne górskie widoki, śpiew przy akordeonie, degustacja jagód... Kiedy robiono te fotki, na rampę Birkenau wjeżdżał transport 150 Żydów i nie-Żydów. W kilka chwil Niemcy uznali 21 mężczyzn i 12 kobiet za zdolnych do pracy. Resztę zagazowali. *** To był szczytowy moment zagłady Żydów z Węgier. Między 15 maja a 9 lipca 1944 r. ponad 437 tys. z nich trafiło do Auschwitz. W komorach gazowych zginęło 365 tys. O tej tragedii opowiada drugi unikatowy album, odnaleziony w kwietniu 1945 roku przez Lili Jacob. Zawiera zdjęcia wykonane przez Niemców w tym samym czasie, co zabawowe fotki Höckera. Osiemnastoletnia Lili trafiła do Auschwitz pod koniec maja 1944 wraz z całą rodziną i innymi Żydami z Bilke. Tylko ona przeżyła. Po Marszu Śmierci została uwięziona w obozie Dora-Mittelbau, gdzie po wyzwoleniu znalazła album pt. "Wysiedlanie węgierskich Żydów" (po niemiecku). Na paru zdjęciach rozpoznała swych bliskich, na jednym - siebie. Z Birkenau! Suchy opis fotografii z cyklu "Żydowskie rodziny na rampie" (reprodukcja na str. C7): "Rodzina byłej więźniarki, Żydówki słowackiej Lili Jacob - ciotka o imieniu Tauba (siostra ojca Lili) wraz z czwórką swoich dzieci, w grupie kobiet oczekujących na rampie w Birkenau na selekcję. Podczas selekcji wszyscy zostali skierowani do komory gazowej. (...) Fot. SS. 1944 r." Na zdjęciu: zafrasowana ciotka w chustce, trzech chłopców w czapkach z daszkiem (najmłodszy ok. sześciu lat; średni z pustym kubkiem, przywiązanym go guzika) i drobna, może czteroletnia, dziewczynka w krótkim płaszczyku. W jasnej chusteczce. Bosa. Ze spuszczoną główką. Muzeum Holocaustu zestawia fotografie z albumu Lili ze zdjęciami z kolekcji Höckera, który od maja 1944 był adiutantem komendanta Auschwitz Richarda Baera, a od stycznia 1945 (po ucieczce przed Sowietami na zachód) służył temu samemu Baerowi w obozie Mittelbau-Dora. Gdzie trafiła Lili. *** Latem 1996 roku kierownik muzeum w Chemnitz (które w czasach NRD nazywało się Karl-Marx-Stadt - przyp. red. ) otrzymał z zachodu Niemiec wniosek o zwrot dzieł sztuki. Autor twierdził, że należące doń obrazy zostały po II wojnie zagarnięte przez komunistów. Krzywda ta, w zjednoczonych Niemczech, powinna być naprawiona. Autorem pisma był - 90-letni wówczas - prawnik Johannes Thümmler, jeden najsłynniejszych esesmanów z Chemnitz. Przed wybuchem II wojny, i w jej trakcie, zrobił błyskotliwą karierę: był zastępcą szefa gestapo w Dreźnie i we Wrocławiu, szefem gestapo w rodzinnym mieście i wreszcie - szefem gestapo na Górnym Śląsku. W październiku 1944 został panem życia i śmierci prowincji górnośląskiej: zwierzchnikiem gestapo, policji kryminalnej, policji granicznej i straży przemysłowej. Thümmlerowi podlegał też Oddział Polityczny KL Auschwitz-Birkenau. W Bloku 11 obozu obradował policyjny sąd doraźny pod przewodnictwem szefa katowickiego gestapo; w obozie wykonywane były wyroki śmierci wydane przez ów sąd. Posiedzenia sądu odbywały się co najmniej raz w miesiącu; ostatnie - w styczniu 1945. Prawdopodobny rekord sądu pod wodzą Thümmlera: dwieście wyroków w dwie godziny. Chwilę potem, gdy na placu między blokami 10 i 11 oraz w łaźni esesmani mordowali skazańców, "sędzia" pałaszował obiad. Odpowiedzialny jest za zamordowanie co najmniej 2200 Polaków i Żydów. Skazywał na śmierć kilkunastoletnie dzieci i 80-letnie staruszki. Kazał publicznie wieszać kobiety handlujące lewym mięsem i podejrzanych o współżycie z Niemkami. Sam mordował. Krzesło przewodniczącego sądu doraźnego stoi do dziś w Bloku Śmierci. W pierwszej sali po lewej. Sam Thümmler w 1945 roku zniknął. Przy tworzeniu "Strefy interesów KL Auschwitz", po usunięciu wielu tysięcy Polaków z sąsiednich wiosek, Niemcy zagarnęli maszyny i narzędzia rolnicze, bydło, drób, konie oraz zapasy zboża, siana i roślin okopowych. Na całym zaanektowanym i okupowanym terenie Polski kradli na potęgę. Potęgę III Rzeszy. W samym Oświęcimiu skonfiskowali przedsiębiorstwa, sklepy i warsztaty należące do Żydów oraz wszystkie większe zakłady Polaków. Właścicielem dwóch piekarń został Gerhard Landsmann z Chorzowa, magazyny spółdzielni "Piast" otrzymała firma "Alfred Bolney", cegielnię L. Paprzycy przejęła spółka "Ostdeutsche Baustoffwerke", fabrykę nawozów sztucznych "Agrochemia" Leona Schönkera zagrabiła katowicka "Haupttreuhandstelle Ost". Najwięcej zakładów ukradła jednak komendantura KL Auschwitz. Po wywózce oświęcimskich Żydów hitlerowcy rzucili się na pozostawiony majątek. Miejscowy proboszcz odnotował w księdze parafialnej, że przemienione w magazyn budynki klasztoru i szkoły salezjanów "Niemcy zapchali meblami po wysiedlonych". - Przy konfiskacie nieruchomości nie próbowali nawet zachować pozorów prawa: jeszcze w 1943 roku "Haus der Waffen SS", hotel z restauracją dla esesmanów, stanowił formalnie własność spadkobierców oświęcimskiego Żyda Moritza Wasserbergera - mówi dr Piotr Setkiewicz z Muzeum Auschwitz. *** Karl Höcker wpadł pod koniec wojny w ręce Brytyjczyków, ale miał fałszywe papiery i się wymknął. Założył rodzinę, wrócił do bankowości. W latach 60. został namierzony i skazany w drugim procesie załogi Auschwitz we Frankfurcie za pomocnictwo w zabójstwie tysiąca ludzi. Dostał 7 lat, wyszedł w 1970. W maju 1989 stanął przed sądem za udział w mordowaniu Żydów w Majdanku. Dostał 4 lata. Zmarł w 2000 roku, w wieku 89 lat. Johannes Thümmler w 1964 roku pojawił się nieoczekiwanie na czołówkach gazet - jako świadek w procesie frankfurckim. Był wtedy cenionym prawnikiem w zachodnioniemieckich zakładach Zeissa. Muzeum Auschwitz przechowuje zapis jego przesłuchania z 2 listopada 1964. Oto fragment: - Czy w sądzie przesłuchiwano świadków? - A po co? - Orzekano tylko wyroki śmierci, ewentualnie wtrącenie do obozu koncentracyjnego? - Tak. Uniewinnień nie było. - Kto decydował o składzie sądu? - Ja. - Kto wyznaczał oskarżyciela? - Ja. (...) Sądownictwo sprawowane przez gestapo i służbę bezpieczeństwa stanowiło instrument narodowo-socjalistycznej praworządności. Działało czysto i poprawnie. Żaden więzień nie miał powodów do skargi, żaden też się nie uskarżał. Thümmler mieszkał w Badenii-Wirtenbergii, w Aalen, miasteczku trochę większym od Oświęcimia. Dorobił się pokaźnej emerytury. Zmarł w 2002 roku, w wieku 96 lat. Sześć lat wcześniej wystąpił do muzeum w Chemnitz o zwrot dzieł sztuki. Kierownik muzeum odparł, że odda eksponaty, jeśli autor wniosku wyjaśni, w jaki sposób nabył precjoza. Odpowiedź nigdy nie nadeszła. Komentarz doktora Piotra Setkiewicza: Esesmani po służbie wychodzili do miasta pić w restauracjach "tylko dla Niemców" i do domu publicznego - ulokowanego w baraku na skraju obozu Auschwitz. Niektórzy mieli "narzeczone" w Katowicach i innych miastach. W nagrodę otrzymywali niekiedy urlopy, wysyłano ich też na kilkudniowy odpoczynek do Międzybrodzia. W garnizonie Auschwitz istniał wydział VI, zajmujący się organizowaniem życia kulturalnego dla esesmanów. W sali widowiskowej w baraku kuchni SS (obok dzisiejszej Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej) wystawiano dla nich sztuki teatralne, najczęściej farsy, musicale; występowali akrobaci, żonglerzy, sztukmistrze. Koncertowała też orkiestra symfoniczna z Katowic lub inne zespoły. W ramach działalności socjalnej organizowano często tzw. wieczorki koleżeńskie (imprezy integracyjne) połączone ze śpiewami i masową konsumpcją piwa. Czasami wyświetlano filmy, choć esesmani mogli też chodzić do niemieckiego kina w mieście. Zbigniew Bartuś Czytaj więcej: Woda powoli opada Zostanie zawarta ugoda ws. nadwykonań? Wisła groźna w Czernichowie