Starostwo buduje teraz mur oporowy w miejscu, gdzie na mapie zaznaczono drogę. Zbulwersowany przedsiębiorca chce, by sprawę dojazdu do jego działki przy basenie zbadał Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. Mur na drodze Mężczyzna domaga się, by wyjaśniono, czy budowany przez powiat mur nie jest samowolą budowlaną. Uważa, że nie powinno go tam być, bo konstrukcja powstaje na wytyczonej na mapie drodze do basenu i do jego działki. Starosta limanowski Jan Puchała wyjaśnia, że powiat ma ważne pozwolenie na budowę muru. Działkę zaś radni Limanowej poprzedniej kadencji przekazali powiatowi podejmując w tej sprawie uchwałę. Rada Powiatu Limanowskiego przyjęła darowiznę również podejmując uchwałę. Wszystko zgodnie z pozwoleniem - Wszystko, co robimy na tym terenie jest zgodne z pozwoleniem na budowę i z wcześniejszymi ustaleniami. Działka została przekazana na cele rekreacyjno-sportowe. Basen wybudowaliśmy wspólnie z miastem, planowaliśmy jeszcze lodowisko i skatepark - mówi Puchała. Przed wyborami samorządowymi w 2010 roku 24-arową działkę, wydzieloną z terenu planowanego pod kompleks rekreacyjno-sportowy, miasto Limanowa - jak twierdzi starosta - bez uzgodnienia z współinwestorem, jakim jest powiat, sprzedało w drodze przetargu Bogdanowi Piszczkowi. Przedsiębiorca na swoim terenie nie planuje jednak - jak zakładano wcześniej - budowy lodowiska czy skateparku, ale chce wybudować warsztat samochodowy. Szukają rozwiązania Gdy sprawa wyszła na jaw wszystkie zainteresowane strony - władze miasta i powiatu, a także właściciel terenu - zadeklarowały, że chcą poszukać sposobu rozwiązania problemu. Niedawno doszło do spotkania w Starostwie Powiatowym, podczas którego okazało się, że działka Piszczka nie ma dojazdu dla ciężkich samochodów. Na mapie, którą dysponuje Piszczek, zaznaczono planowaną dopiero drogę do basenu. Jednak w miejscu, gdzie miała powstać powiat buduje mur oporowy. - Właściciel wyraził zdziwienie, że nie ma dojazdu do działki drogą, która prowadzi również do basenu. Zwrócił się do nas z wnioskami o wypisy i wyrysy z gruntów. Teraz czekamy na rozwój sytuacji - mówi Wacław Zoń, zastępca burmistrza Limanowej. Innej działki nie dostanie - Oczekiwałem, że władze zaproponują mi grunt zastępczy w dobrej lokalizacji i z takim samym przeznaczeniem, czyli pod usługi - mówi Bogdan Piszczek. - Burmistrz stwierdził jednak, że nie ma takiego terenu. Sytuację tę zastał i nic nie może na to poradzić - oburza się przedsiębiorca. - Władze Limanowej nabiły tego przedsiębiorcę w butelkę. Burmistrz Władysław Bieda nie może umywać rąk, ale - niestety - powinien ponieść konsekwencje za swojego poprzednika, to się nazywa ciągłość władzy. Ja niestety nie wiem jak ten problem rozwiązać - mówi Starosta Puchała. Były burmistrz się tłumaczy Marek Czeczótka, były burmistrz Limanowej, na pytanie o to, czemu sprzedał działkę przeznaczoną według uzgodnień pod lodowisko odpowiada, że propozycję kupna tej działki zgłosił przedsiębiorca z Limanowej, który chciał budować sztuczne lodowisko. - Miał sprzęt i był gotów rozpocząć inwestycję. Planowaliśmy, że ciepło z agregatów chłodzących lodowisko ogrzeje basen. Liczył się czas, więc nie zmieniając planu zagospodarowania terenu (przeznaczonego pod m.in. usługi), wystawiliśmy działkę na sprzedaż w przetargu - bo takie procedury nas obowiązują. Rada Miasta wyraziła na to zgodę. Uchwała przeszła przez komisje. Nie moja wina, że wygrał inny przedsiębiorca niż liczyliśmy, że wygra. Nie mogliśmy wskazać w przetargu, kto ma go wygrać - rozkłada ręce były burmistrz. Problem jak był, tak jest W listopadzie zmienił się burmistrz, ale bałagan pozostał. Działka przy basenie to nie tylko problem jej nowego nabywcy, ale też miasta i powiatu, które zamiast kompleksu sportowego mają kłopot. Bogdan Piszczek wskazuje, że z planu zagospodarowania przestrzennego miasta wynika, że działka o numerze 51/5 jest przeznaczona pod drogę, więc nie powinny tam powstać żadne inne budowle. - Tymczasem powiat buduje tam mur oporowy, który uniemożliwia dojazd do mojej działki. Obok jest wprawdzie droga osiedlowa, ale nie mogą tamtędy jeździć ciężkie samochody, a przecież planowałem prowadzić działalność produkcyjno-usługową, klienci muszą mieć do mnie dojazd - martwi się przedsiębiorca. Twierdzi, że te działania prowadzone są celowo, by jego działka stała się bezwartościowa. Mógł to sprawdzić? - Nikt panu Piszczkowi nie obiecywał nowej drogi dojazdu. W specyfikacji przetargowej mowa była o drodze osiedlowej, na której są ograniczenia tonażu. Mógł to sprawdzić, zanim przystąpił do przetargu - uważa były burmistrz Czeczótka. Przedsiębiorca skierował sprawę do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Liczy, że pomoże on wyjaśnić, czy budowa muru oporowego na terenie przeznaczonym pod drogę jest samowolą, czy też pozwolenie na taką budowę zostało wydane z rażącym naruszeniem prawa. - Wszystko realizujemy zgodnie z pozwoleniem na budowę, które uwzględnia również budowę muru oporowego. Powstaje on po to, żeby zabezpieczyć basen przed osuwaniem się zbocza. Nadzór budowlany z początkiem lutego odebrał budowę i nie stwierdził żadnych uchybień - podkreśla starosta Puchała. Sprzedali działkę, którą dali powiatowi - Pan Piszczek nie ma prawa domagać się tej drogi, bo ona planowana była jedynie do basenu, on jedynie domniemywał, że będzie mógł z niej korzystać. Jeśli ktoś działał tu bezprawnie, to miasto Limanowa wydzielając do sprzedaży działkę, którą wcześniej przekazało powiatowi, na co mamy dokumenty - podkreśla Jan Puchała. Właściciela gruntu zaskoczyła jeszcze jedna wiadomość, o której przed przetargiem nie wiedział. - Niedawno okazało się, że przez moją działkę przebiega kolektor ciśnieniowy, o czym w ofercie sprzedaży gruntu i przed samym przetargiem nikt nawet nie wspomniał - ubolewa Piszczek. Gdyby tylko wiedział... - Gdybym wiedział, że sytuacja będzie tak skomplikowana, to w ogóle do przetargu bym nie przystąpił. Według mnie miasto powinno po prostu wcześniej, przed sprzedażą gruntu zmienić jego przeznaczenie na sport i rekreację i problemu by nie było. Teraz nie mogę wykluczyć, że sprawa zakończy się w sądzie, chociaż chciałbym tego uniknąć - skarży się. Im bardziej komplikuje się sprawa, tym trudniej uzyskać komentarz władz miasta. Burmistrz i jego zastępca byli dla reporterów "Dziennika Polskiego" wczoraj nieosiągalni. KUBA TOPORKIEWICZ, MONIKA KOWALCZYK Czytaj więcej w środowym "Dzienniku Polskim": Pieniądze topione w ekspertyzach Mieszkańcy nie chcą u siebie asfaltowni Wynajem mieszkań deweloperskich a właściciele kwater