- Akt oskarżenia w tej sprawie przekazano do sądu - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogumiła Marcinkowska. Jak wynika z aktu oskarżenia, Jarosław J., były student prawa, zadał swojej ofierze kilka ciosów nożem w okolicę szyi i obojczyka. Atak nastąpił w czytelni Wydziału Prawa i Administracji UJ, z której korzystało wówczas kilkanaście osób. Jarosław J. przeszedł do końca sali, następnie wracał do wejścia. Nikt nie zwracał na niego uwagi. Zatrzymał się przy studencie, którego znał z widzenia, i nagle zadał mu cios bagnetem w okolice szyi. Zaatakowany student, zupełnie zaskoczony, dopiero po następnych ciosach odwrócił się do napastnika i zaczął zasłaniać się rękami. Po ostatnim z ciosów upadł, ale podniósł się i zaczął uciekać do wyjścia. W tym samym momencie uciekać zaczęły pozostałe osoby. Sprawca patrzył na uciekających studentów, po czym przeszedł parę kroków, upuścił nóż na podłogę i usiadł na krześle. Został w czytelni zatrzymany przez policjantów. Policja zabezpieczyła nóż-bagnet o długości ostrza ok. 20 cm oraz torbę, w której znajdowały się m.in. wydruki tekstów o tematyce kryminologicznej oraz cytaty z wypowiedzi sprawców zabójstw. Zaatakowany czterema ciosami student doznał płytkich obrażeń klatki piersiowej i pleców oraz rany ręki z uszkodzeniem ścięgien. Jarosław J. przyznał się do zadania ciosów, ale nie przyznał się, że działał z zamiarem zabójstwa. Nie potrafił też podać motywów swojego działania. Wyjaśnił, że bagnet kupił dla własnego bezpieczeństwa, a w czytelni miał się uczyć. Na sali wybrał znanego sobie z widzenia chłopaka, który wydał mu się silny psychicznie i fizycznie, bo - jak stwierdził - nie chciał atakować słabej osoby. Twierdził, że nie planował ataku, nie potrafił jednak wyjaśnić, dlaczego zaatakował wybraną osobę. Biegli, którzy badali Jarosława J., nie stwierdzili, by w momencie czynu miał całkowicie zniesioną poczytalność. Dlatego oskarżonemu grozi nawet kara dożywocia.