O takiej decyzji wymiaru sprawiedliwości poinformowała w czwartek rzeczniczka krakowskiej Prokuratury Okręgowej, Bogusława Marcinkowska. Akt oskarżenia Salvatore J. przekazano do Sądu Okręgowego w Krakowie. Bezdomnemu za napaść na kierowcę i kilka innych czynów grozi od 8 lat więzienia do dożywocia. W tydzień po napaści mężczyzna został zatrzymany, od tego czasu przebywa w areszcie. Salvatore J. dopuścił się ataku w warunkach recydywy. Oskarżony utrzymuje własną wersję zajścia - rzekomo bronił się przed agresją kierowcy, w którego aucie chciał umyć szybę. - Salvatore J. podczas przesłuchania przyznał się do spowodowania obrażeń u pokrzywdzonego, ale nie przyznał się do tego, aby chciał go zabić. Utrzymywał, że chciał przetrzeć szybę; wtedy pokrzywdzony miał uderzyć go pięścią w twarz, więc zaczął się bronić przed atakiem. Jego wersja jest sprzeczna nie tylko z zeznaniami poszkodowanego, ale i świadków tego zajścia - powiedziała prok. Marcinkowska. Do zdarzenia doszło 6 kwietnia przed Rondem Matecznego w Krakowie. Salvatore J. podszedł do samochodu audi, który zatrzymał się na czerwonym świetle i bez pytania zaczął myć przednią szybę auta. Ignorował uwagi kierowcy, by tego nie robił. Awanturował się i domagał pieniędzy. Kierowca wysiadł z samochodu, aby odpędzić mężczyznę, i wtedy otrzymał dwa ciosy nożem. Bezdomny zbiegł. Zraniony w brzuch 31-letni kierowca został przewieziony do szpitala, gdzie stwierdzono u niego poważne obrażenia wewnętrzne. Według biegłych, gdyby nie szybka pomoc lekarzy, obrażenia te skutkowałyby zagrożeniem życia kierowcy. Poszukiwania napastnika trwały tydzień. Policja dysponowała zdjęciem mężczyzny, pochodzącym z monitoringu sklepowego. Zatrzymania dokonali policjanci w Bytomiu, którzy zauważyli podejrzanego w okolicach dworca autobusowego. Prokuratura oskarżyła bezdomnego także o inne czyny, które miał popełnić kilka miesięcy wcześniej. Chodzi o znieważenie dwóch policjantów na służbie oraz naruszenie nietykalności osobistej jednego z nich. 17 sierpnia 2007 r. w Krakowie patrol policji został wezwany na ul. Grodzką, gdzie nietrzeźwy Salvatore J. pił piwo z puszki. Mężczyzna nie reagował na polecenia policjantów. Zapytany, czy jest świadomy obecności policjantów, zaczął ich znieważać. Zachowywał się agresywnie, więc założono mu kajdanki i wprowadzono do radiowozu, gdzie napluł w twarz jednemu z policjantów. - Po zajściu przyznał się do winy, powiedział, że tego żałuje. Wyjaśnił, że jego zachowanie mogło być spowodowane silnym wzburzeniem, bo policjanci wylali mu piwo, które pił. Stwierdził też, że obowiązujące na terenie Polski przepisy wymuszają na nim popełnianie wykroczeń, bo on jako bezdomny nie ma możliwości picia piwa w domu lub restauracji - powiedziała prok. Marcinkowska. W trakcie obserwacji psychiatrycznej biegli uznali, że w chwili popełnienia wszystkich zarzucanych mu czynów mężczyzna miał w znacznym stopniu ograniczoną zdolność rozpoznania znaczenia tego, co robi, i pokierowania swoim postępowaniem. Mężczyzna był karany w przeszłości; w 2003 r. został skazany za wymuszenia rozbójnicze i czynną napaść na policjanta na trzy i pół roku więzienia, na wolność wyszedł po prawie dwóch latach. Salvatore J. - mimo egzotycznie brzmiącego imienia - jest Polakiem. Według policjantów, mężczyzna w przeszłości pisał do portali internetowych artykuły o bezdomności.