Wersję, że jest to 35-letni mieszkaniec Węgorzewa, sprawdza małopolska policja. Z kolei funkcjonariusze z Podkarpacia cały czas weryfikują informację, że odnalezionym może być 48-latek ze wsi Makowisko koło Jarosławia. Mężczyzna miał zniknąć z domu niecałe dwa lata temu. Rozpoznały go dwie jego sąsiadki. Twierdzą, że ma na imię Jan. Wczoraj po południu na policję w Jarosławiu zadzwoniła mieszkanka Makowiska, twierdząc, że zdjęcie mężczyzny odnalezionego w górskim szałasie w Tatrach, a publikowane w mediach, przedstawia jednego z jej sąsiadów. Policyjny patrol pojechał więc na miejsce. W rozmowie z funkcjonariuszami starsza kobieta oraz jej 30-letnia córka zapewniły, że mężczyzna ten przed laty był ich sąsiadem. Po raz ostatni widziały go dwa lata temu na pogrzebie jego matki w Makowisku. Potem - według ich wiedzy - wyjechał do Zakopanego. Obie podkreślały, że mężczyzna był miłośnikiem górskich wypraw. Jarosławscy policjanci przekazali ustalenia funkcjonariuszom z Zakopanego. Ci raz jeszcze w szpitalu będą rozmawiać z mężczyzną; mają nadzieję, że zareaguje on na podane przez nich słowa "klucze". Jeżeli w ten sposób niczego nie uda się ustalić, wówczas podkarpaccy policjanci przywiozą do Zakopanego kobiety z okolic Jarosławia, by na miejscu dokonały identyfikacji. W poniedziałek policja opublikowała zdjęcie odnalezionego mężczyzny. Przez dwa dni funkcjonariusze odebrali kilkadziesiąt telefonów z informacją, że jest on łudząco do kogoś podobny. Każdy sygnał został sprawdzony. Mężczyznę odnalazł w piątek pracownik TPN-u. Turysta siedział koło szałasu pasterskiego na Polanie pod Kopieńcem. Był wychłodzony i miał poważne odmrożenia wszystkich kończyn. Został przewieziony w specjalnych saniach na polanę, a następnie śmigłowcem przetransportowany do zakopiańskiego szpitala. Przez cały czas z nikim nie rozmawiał.