Co tak naprawdę robili mężczyźni w kanale - nie wiadomo, nie byli w każdym razie pracownikami Zakładu Kanalizacji i Wodociągów. Jeden z nich zszedł na dno studzienki głębokiej na 2 - 2,5 metra i tam zasłabł. Widząc to drugi z mężczyzn pospieszył mu z pomocą, ale i on stracił przytomność. Dopiero wtedy trzeci, najstarszy z mężczyzn zaczął wzywać pomoc. Przybyła na miejsce ekipa karetki reanimacyjnej nie mogła dostać się do poszkodowanych, bo nie miała odpowiedniego wyposażenia chroniącego drogi oddechowe. W trakcie oczekiwania na przyjazd straży pożarnej trzeci z pracujących przy studzience mężczyzn wsunął do otworu drabinę i próbował wydobyć kolegów, ale i on zasłabł. Wszystkich trzech przewieziono do szpitala. Przez kilka godzin trwała akcja reanimacyjna. Dziś rano dwóch z zatrutych nadal nie odzyskało przytomności. Wszyscy pozostają na oddziale intensywnej terapii. Co było przyczyną tego zatrucia, ma wyjaśnić śledztwo prowadzone przez prokuraturę. Mieszkańcy bloku w pobliżu miejsca wypadku sugerują, że mogły to być trujące ścieki garbarskie nielegalnie wpuszczane do kanalizacji miejskiej z pobliskiego zakłady kuśnierskiego.