Prokurator Jacek Tętnowski uprzedza, że to początek pociągania do odpowiedzialności osób winnych zaniedbań, które w grudniu doprowadziły do tragedii przy ul. Waksmundzkiej. Do wybuchu gazu doszło 5 grudnia ub.r. W eksplozji zginęły dwie kobiety, w gruzy obrócił się budynek nr 17, a uszkodzeniu uległy sąsiednie budynki nr 15 i 19. Podstawą do sformułowania aktu oskarżenia były materiały zgromadzone w trakcie postępowania i opinie biegłych. Stwierdzają one szereg zaniedbań podczas akcji, zmierzającej do usunięcia zaistniałej wcześniej awarii. Przede wszystkim nie został odcięty dopływ gazu i gazownicy nie przystąpili do wietrzenia budynków oraz studzienek, gdzie mógł się on gromadzić. Nie mierzyli także jego stężenia. Nie została zablokowana droga, nie wyłączono prądu ani nie przeprowadzono ewakuacji mieszkańców z zagrożonych budynków. W raporcie, który był efektem, dochodzenia wewnętrznego przeprowadzonego w Karpackiej Spółce Gazowniczej, za najbardziej prawdopodobną przyczynę wybuchu uznano przedostanie się gazu ziemnego do kanalizacji sanitarnej w ulicy, spowodowane urwaniem gazociągu koparką podczas prac prowadzonych przez pracowników Miejskiego Zakładu Wodociągów i Kanalizacji. Potem gaz przedostał się odpływami kanalizacyjnymi do budynków mieszkalnych i tam się gromadził. Komisja doszła wtedy do wniosku, że służby Rejonu Dystrybucji Gazu w Nowym Targu przy usuwaniu awarii gazociągu działały prawidłowo i nie były w stanie zapobiec tragedii. Tej opinii, jak widać, nie podzielili ani biegły, ani prokuratura. Na rozwój sytuacji czekają teraz inne służby. asz