Policja miała wczoraj umożliwić dziennikarzom kontakt z tym przechodniem, w ostatniej chwili jednak powiadomiła media o odwołaniu konferencji prasowej. Jak doszło do samego napadu? Jest piątek, godzina 14, zamaskowany mężczyzna wchodzi do niewielkiej placówki Banku Spółdzielczego przy ul. Paderewskiego, terroryzuje kasjerkę przedmiotem przypominającym broń, żąda gotówki. Przerażona kasjerka wydaje mu pieniądze. Bandyta wypada z banku i zaczyna uciekać. Jak się potem okazało, w reklamówce ściska skradzione 5 tys. zł. Wszystko to dzieje się na oczach wielu przechodniów, bo o tej porze dnia, po Paderewskiego chodzi pełno ludzi. Jeden z nich, nie namyślając się ani sekundy, krzycząc "złodziej!", "złodziej!", rusza w pogoń za pędzącym po chodniku mężczyzną w kominiarce. Pościg trwa krótko. Goniący złodzieja przechodzień dopada go. Na oczach gapiów zaczyna się szamotanina, w trakcie której ścigającemu udaje się nie tylko wyrwać reklamówkę, ale także zedrzeć sprawcy napadu kominiarkę z głowy. Niestety, nikt - chociaż wokół było pełno ludzi - nie zareagował na wołanie o pomoc w obezwładnieniu bandyty. Ten wyrwał się i uciekł. Jest wielce prawdopodobne, że przez mgnienie oka bandzior i przechodzień spojrzeli sobie w oczy. Być może zapamiętali swoje twarze. Od przedstawiciela policji dziennikarze usłyszeli wczoraj, że prokurator prowadzący dochodzenie nie zgodził się na ich spotkanie z przechodniem, nawet gdyby chodziło jedynie o kontakt głosowy. Motywował to dobrem śledztwa i faktem, że groźny sprawca pozostaje na wolności. Mężczyzna, który zdecydował się na pościg, nie bacząc na grożące mu niebezpieczeństwo, jest bardzo cennym świadkiem dla policji, a dla napastnika realnym zagrożeniem. Powinien jak najdłużej pozostać nierozpoznawalny. Jak się dowiedzieliśmy, policja, na podstawie zeznań mężczyzny, stworzyła portret pamięciowy sprawcy, ale wciąż jest on intensywnie poszukiwany. - Skradzione pieniądze bank oczywiście odzyskał - poinformowała po południu Beata Frohlich, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Nowym Sączu. - Mężczyzna, który ścigał złodzieja, zeznał, że wiele osób, odwracało głowy, widząc, jak próbuje go obezwładnić. Takim zachowaniem dajemy sprawcom poczucie, że są bezpieczni, że bezkarnie mogą dokonywać przestępstw. Zawsze należy wziąć pod uwagę względy bezpieczeństwa, własnego i innych przechodniów, ale brak jakiejkolwiek reakcji jest odbierany przez bandytów jako przyzwolenie na ich działania. Policja ma nadzieję, że sprawca rozboju niedługo będzie się cieszył wolnością. Grozi mu kara od 3 do 12 lat pozbawienia wolności. To czwarty napad na bank w Nowym Sączu w ostatnich kilku miesiącach. Choć kilka zatrzymanych osób policja podejrzewa, iż mogli uczestniczyć w tych bandyckich akcjach, to jednak żadnej nie postawiono jeszcze konkretnych zarzutów. KAT, WCH