Jak poinformowała rzeczniczka prokuratury Bogusława Marcinkowska, w przypadku zarzutu o finansowaniu kampanii z pieniędzy uczelni chodzi o kwotę 44 tys. zł. Poza tym Antoniemu J. zarzuca się nieprawidłowości w rozliczaniu delegacji na kwotę 3,2 tys. zł, jak i "nakłanianie pracownika uczelni do złożenia fałszywych zeznań, które miały służyć za dowód w postępowaniu w sądzie" Poza tym postawiono mu też dwa inne zarzuty: wprowadzenie w błąd dwóch pokrzywdzonych co do wykonywania przez siebie zawodu lekarza oraz doprowadzenie pokrzywdzonych do "innej czynności seksualnej" oraz jednego z pokrzywdzonych do obcowania płciowego. Marcinkowska poinformowała, że według biegłych wszystkich tych czynów J. dopuścił się mając w znacznym stopniu ograniczoną zdolność rozpoznania ich znaczenia i pokierowania swoim postępowaniem. Grozi mu kara łączna od 2 za 12 lat pozbawienia wolności. Antoni J. nie przyznał się do winy. Na początku kwietnia miało dojść przed krakowskim sądem do rozpoczęcia procesu przeciwko Antoniemu J. Sąd jednak odroczył termin rozprawy do czasu wyznaczenia nowego obrońcy z urzędu i przebadania oskarżonego przez lekarzy. Antoni J. miał odpowiadać za wyłudzenie 230 tys. zł na szkodę kierowanej przez siebie uczelni i wypowiadanie gróźb pod adresem dziennikarki. Ponadto - za czerpanie korzyści majątkowych i osobistych od studentów i doktorantów oraz przekroczenie uprawnień. Sąd odroczył termin rozprawy, ponieważ dwaj obrońcy z wyboru wypowiedzieli pełnomocnictwa, a wyznaczony przez sąd obrońca z urzędu, zamieszkały w Jarosławiu, zwrócił się do sądu o wyznaczenie innego obrońcy zamieszkałego w Krakowie. Ponadto sąd z urzędu postanowił dopuścić dowód z opinii biegłych na temat stanu zdrowia oskarżonego. Mają oni wypowiedzieć się, czy stan zdrowia oskarżonego pozwala mu na uczestniczenie w procesie.