Jak dowiedziała się PAP ze źródeł zbliżonych do sprawy, są to osoby podejrzewane o udział w zabójstwie na terenie woj. świętokrzyskiego w 1991 roku. Zginęła wtedy trójka obywateli Ukrainy: kobieta i dwóch mężczyzn. - Osoby te zostały doprowadzone celem przeprowadzenia czynności - powiedział prok. Wełna. Ze względu na dobro postępowania prokuratura odmawia na razie podania bliższych szczegółów sprawy. Wiadomo jedynie, że nowe informacje, dotyczące tej sprawy, pojawiły się w toku śledztwa w sprawie "gangu zabójców kantorowców". W tej sprawie oskarżeni o zabójstwa i napady na właścicieli kantorów trzej mieszkańcy Świętokrzyskiego odpowiadają obecnie przed sądem. Z ich sprawy prokuratura wyłączyła m.in. wątki dotyczące zbrodni w 1991 roku. Nie wiadomo, kim są doprowadzone osoby, ani jakie zostaną im przedstawione zarzuty. Wiadomo jedynie, że są to mieszkańcy Kielecczyzny. Jak ustaliła, chodzi o zbrodnię odkrytą 19 września 1991 roku w Cedzynie. Ekipy policji i straży pożarnej w odległości około 100 m od szosy natrafiły tam na spalony wrak samochodu osobowego marki moskwicz z radzieckimi numerami rejestracyjnymi. Nieopodal auta znaleziono ciała dwóch mężczyzn i kobiety. Cała trojka została zabita strzałami z broni palnej, kalibru 9 mm, oddanymi z bezpośredniej odległości, w głowę. Mężczyźni mieli ponadto rany postrzałowe brzucha. Ze wstępnych ustaleń wynikało, że bezpośrednio przed dramatycznymi zdarzeniami kobieta została zgwałcona. W toczącym się od stycznia przed krakowskim sądem procesie zabójców kantorowców na ławie oskarżonych zasiadają trzy osoby: Tadeusz G., Jacek P. i Wojciech W. Prokuratura oskarżyła ich o dokonanie zabójstwa w Kraśniku (w grudniu 2005 roku), usiłowanie zabójstwa w Sosnowcu (w styczniu 2006 roku), o zabójstwo w Tarnowie (styczeń 2007), zabójstwo i usiłowanie zabójstwa w Piotrkowie Trybunalskim (styczeń 2007) i podwójne zabójstwo w Myślenicach (luty 2007). Do zrabowania większych sum pieniędzy doszło tylko podczas napadu w Kraśniku (70 tys. zł) i Myślenicach (164 tys. zł). Wszyscy oskarżeni pochodzą z rejonu Kielc i Skarżyska Kamiennej. Decydujący - według prokuratury - o napadach Tadeusz G. jest rolnikiem, hodowcą truskawek. Wojciech W. pracował w zakładach Mesko i pomagał przy zdobywaniu i przerabianiu broni. Jacek P., bezrobotny, był na utrzymaniu rodziny. Oskarżeni postrzegani byli jako tzw. normalni, sympatyczni i życzliwi ludzie, mieli rodziny. Tylko jeden z nich był w przeszłości karany za umyślne paserstwo. W śledztwie tylko Jacek P. przyznał się do winy i wyrażał skruchę. Podobnie zachował się przed sądem. Pozostali oskarżeni nie przyznali się do winy. Grozi im kara 25 lat pozbawienia wolności lub dożywocie. Napady na właścicieli kantorów lub osoby związane z obrotem walutami poprzedzone były długotrwałą obserwacją ofiar. Napastnicy najpierw strzelali, a dopiero potem rabowali. Z tego powodu media określiły ich mianem "gangu zabójców".