- Mężczyzna z domu przy ul. Św. Marcina w Tarnowie, gdzie doszło do morderstwa i znaleziono ciała czterech osób z podciętymi gardłami, miał założoną niebieską kartę - potwierdził w poniedziałek oficer prasowy tarnowskiej policji asp. sztab. Paweł Klimek. Zgłoszenie wniosła we wrześniu jego żona. - Niebieska karta została założona ze strony pokrzywdzonej i była dopiero procedowana - powiedział asp. sztab. Paweł Klimek. - Zgłoszenie w tej sprawie było całkiem nowe, wpłynęło we wrześniu do Centrum Usług Społecznych czyli dawnego MOPS-u w Tarnowie. Tam było złożone i procedowane, wysłano informację o tym do nas i do prokuratury. Były procedowane już spotkania robocze, to wszystko było w trakcie sprawdzania. Trwały rozmowy i wgląd w sytuację rodzinną. Wszystkie nasze działania nabierały dopiero rozpędu. Okazało się jednak, że nagle coś zupełnie innego wydarzyło się w tym mieszkaniu przy ulicy Św. Marcina w Tarnowie - dodaje Paweł Klimek. Tragedia w Tarnowie. Hipotezy prokuratury Przypomnijmy, że 41-letnia Katarzyna O. i 43-letni Tomasz O. mieli dwie córeczki w wieku trzech i sześciu lat. Wszystkich czworo znaleziono martwych w piątek, po godz. 13 w domu na osiedlu Zabłocie. Służby zawiadomiła zaniepokojona babcia dziewczynek, gdy nie mogła dostać się do domu. Wezwała na pomoc straż pożarną. W czwartek wieczorem sąsiedzi słyszeli głośną awanturę. Ale dopiero następnego dnia odkryto, do jakiej tragedii doszło najprawdopodobniej w nocy z czwartku na piątek. Śledczy, którzy weszli do domu na parterze znaleźli zakrwawione ciała dzieci oraz ich matki, na piętrze natomiast natknęli się na zwłoki ojca. Przy mężczyźnie leżała szlifierka. W poniedziałek odbywają się zlecone przez prokuraturę sekcje zwłok rodziny. Rzecznik tarnowskiej prokuratury Mieczysław Sienicki potwierdził, że na miejscu znaleziono przedmioty, które mogły posłużyć przy dokonaniu zbrodni. To dwa noże, na których były ślady krwi oraz szlifierka kątowa. Szlifierka leżała się przy ciele znalezionego na piętrze Tomasza O. Wstępna hipoteza prokuratury jest taka, że 43-letni mężczyzna najpierw zamordował żonę i dzieci, a potem sam odebrał sobie życie. - Wszystkie cztery osoby znaleziono z ranami ciętymi w okolicach szyi - potwierdził prokurator Mieczysław Sienicki. Nie odrzuca on wersji o tzw. rozszerzonym samobójstwie. W domu nie było w każdym razie śladów włamania i prokuratura odrzuciła wstępnie wersję o udziale osób trzecich.