Wyznaczone przez sąd posiedzenie dotyczyło umorzenia postępowania w sprawie prywatnego aktu oskarżenia, jaki rodzina Ziobrów złożyła przeciwko lekarzom w sprawie leczenia i śmierci Jerzego Ziobry. Pełnomocnik rodziny chciał przeniesienia sprawy do sądu spoza Krakowa - sąd uznał we wtorek, że nie jest to uzasadnione. Kolejny wniosek rodziny o skierowanie sprawy na rozprawę sąd rozpozna na następnym posiedzeniu. Nowa opinia pochodzi z kliniki uniwersyteckiej w Bonn i - według rodziny - oparta jest na takim samym materiale dowodowym, jakim dysponowali polscy biegli. Zawiera jednak inne wnioski, wskazujące błędy i zaniedbania lekarzy. Inne dostarczone przez rodzinę dokumenty to m.in. wykaz sprzeczności wewnętrznych w opinii polskich biegłych oraz sprzeczności między opiniami polską i niemiecką z uzasadnieniem. Przekazanie tak obszernych materiałów na dzień przed terminem sąd nazwał "przejawem braku kultury procesowej". Jak wyjaśnił europoseł Zbigniew Ziobro po posiedzeniu, opóźnienie było spowodowane oczekiwaniem na opinię i uwagi do niej ze strony autorytetów medycznych. W prywatnym akcie oskarżenia, złożonym w lipcu ub.r. przez żonę zmarłego Krystynę Kornicką-Ziobro, czworgu lekarzom ze szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie zarzucono, że "pomimo ciążącego na nich szczególnego obowiązku opieki nad pacjentem Jerzym Z. narażony on został na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, skutkiem czego pacjent 2 lipca 2006 roku zmarł". Synowie zmarłego Zbigniew i Witold Ziobro występują w sprawie w charakterze oskarżycieli posiłkowych. Subsydiarny akt oskarżenie może wnieść pokrzywdzony w sprawach ściganych z oskarżenia publicznego w sytuacji, gdy uczynienia tego odmawia prokurator; pokrzywdzony może to zrobić po uprzednim wykorzystaniu drogi zażalenia sądowego. Ojciec Zbigniewa i Witolda Ziobro był leczony z powodów kardiologicznych w II Klinice Kardiologii Szpitala Uniwersyteckiego UJ w Krakowie. Zmarł 2 lipca 2006 roku. Miesiąc po jego śmierci Witold Ziobro złożył doniesienie w prokuraturze, wskazując na możliwość nieprawidłowości w sposobie leczenia. Początkowo śledztwo prowadziła Prokuratura Rejonowa dla Krakowa Śródmieścia-Wschód. W marcu 2007 r. śledztwo przeniesiono z Krakowa do Prokuratury Rejonowej w Ostrowcu Świętokrzyskim. W czasie jego trwania media donosiły o naciskach na prokuratorów prowadzących sprawę. Zaprzeczali temu Zbigniew Ziobro, ówczesny minister sprawiedliwości, oraz kierownictwa prokuratur. W kwietniu 2008 r. prokuratura w Ostrowcu po raz pierwszy umorzyła postępowanie w tej sprawie, uznając, że lekarze i pielęgniarki nie narazili pacjenta, nawet nieumyślnie, na utratę zdrowia i życia, a śmierci pacjenta nie można było zapobiec. W wyniku zażalenia rodziny, która dostarczyła m.in. uzyskane przez siebie opinie ekspertów zagranicznych, we wrześniu 2008 r. krakowski sąd uchylił decyzję o umorzeniu śledztwa i nakazał prowadzić je dalej. Uznał, że opinia uzyskana przez prokuraturę nie daje podstaw do merytorycznej oceny prawidłowości leczenia Jerzego Ziobry, jest niekonsekwentna i nie zawiera odpowiedzi na kluczowe pytania śledztwa. 20 czerwca ub.r. Prokuratura Rejonowa w Ostrowcu Świętokrzyskim ponownie umorzyła śledztwo z powodu braku znamion czynu zabronionego, ponieważ według opinii biegłych personel medyczny nie dopuścił się błędu w sztuce medycznej. Opinię przygotowało kilkunastu biegłych siedmiu specjalności, legitymujących się - według prokuratorów - najwyższymi w kraju kwalifikacjami medycznymi i naukowymi. Musieli oni odpowiedzieć na 277 szczegółowych pytań, z których 250 zadali pokrzywdzeni. W przesłanym wtedy oświadczeniu żona zmarłego napisała: "jako lekarz nie przejdę nad tą sprawą do porządku dziennego". "Nie chodzi już tylko o moje niezbywalne prawo do wyjaśnienia przyczyn śmierci mojego męża, który w dobrym stanie przyszedł do szpitala, by się przebadać, a został wywieziony martwy. Chodzi także o bezpieczeństwo innych chorych" - napisała. Podobne stanowisko wyrazili we wtorek po posiedzeniu sądu Krystyna Kornicka-Ziobro i Zbigniew Ziobro. - Naszą intencją nie jest chęć surowego ukarania lekarzy, ale chęć ukazania prawdy, która się chce ukryć ze szkodą dla innych chorych. My chcemy, aby z tej sprawy zostały wyciągnięte wnioski i by pacjenci nie byli traktowani w ten sposób, jak opisują to lekarze z Bonn w swojej opinii - powiedział Zbigniew Ziobro.