Akcja projektu.ON - zorganizowana w formie wystawy fotograficznej, którą zobaczyć można było w dniach od 6 do 15 czerwca tego roku w Galerii Zdarzeń Staromiejskiego Centrum Kultury Młodzieży w Krakowie - zobrazowała ich prawdziwe oblicze, pokazała, że są wartościowi i ważni. O samym projekcie opowiada jego współorganizatorka Karolina Rycek, studentka I roku pracy socjalnej na Uniwersytecie Pedagogicznym im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie. Co było natchnieniem do zorganizowania projektu.ON? Czy to był Twój pomysł? Karolina Rycek: - Natchnieniem do zorganizowania tego projektu były jednodniowe praktyki, w których uczestniczyłam z ramienia swojej uczelni czyli Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Gdy poszliśmy do noclegowni spotkaliśmy tam kierownika i innych ludzi, którzy tam pracują oraz oczywiście panów, którzy tam mieszkają. Gdy przekroczyłam próg noclegowni poczułam się jak u siebie w domu, co zawsze podkreślam. Dlaczego? Karolina Rycek:- Uważam, że ludzie, którzy tam przebywają są niesamowicie prawdziwi, tam nie ma żadnego udawania. Żeby to poczuć, trzeba byłoby tam po prostu wejść. Przychodzisz tam i widzisz budynek, który z zewnątrz zupełnie nie odbiega od zwykłych bloków mieszkalnych. Jednak w środku snują się panowie, jeden za drugim, ten do góry, ten na dół. Naprawdę niesamowita jest ich rzetelność, prawdziwość, a jednocześnie surowość, ale nie brutalna, nie oschła, nie brzydka surowość, tylko taka, która polega na niezwykłej prawdziwości, tym, że oni są tam sobą, co moim zdaniem widać na zdjęciach. Jacy są owi panowie, których spotkałaś za drzwiami noclegowni? Karolina Rycek: - Jak już mówiłam są niesamowicie prawdziwi, otwarci i pomocni. Tak najkrócej, moim zdaniem, można ich określić - choć wiadomo, każdy z nich jest jednak zupełnie inny jak to wszyscy ludzie. Widać w nich potrzebę kontaktu z drugim człowiekiem i pragnienie tego, żeby czuć się normalnie, ponieważ oni doskonale zdają sobie sprawę jaki jest ich obraz w naszym społeczeństwie i nie jest im dobrze z tego powodu. Czy jest jakaś cecha, która urzekła cię w nich najbardziej? Karolina Rycek: - Myślę, że to była ich otwartość, zarówno na mnie, jak i na moich kolegów, którzy uczestniczyli w projekcie. Jak wygląda życie tych ludzi, ich codzienność? Karolina Rycek: - Zależy to, że tak to powiem, od piętra na którym się znajdują. Jest to budynek podzielony na noclegownię i schronisko. W noclegowni przebywają panowie, którzy mają prawo być tam od godziny 16 do 7 rano. Trudno więc powiedzieć co robią poza nią: niektórzy pracują, inni po prostu zabijają czas na mieście. Do noclegowni przychodzą, by móc coś zjeść, umyć się i oczywiście przespać. Jest tam jednak drugie piętro, na którym głównie realizowany był nasz projekt. Tam znajdują się panowie, którzy wymagają stałej opieki medycznej. Przebywają tam całą dobę głównie leżąc w łóżkach. Ich dzień nie wygląda więc zbyt interesująco i różnorodnie, ponieważ każdy dzień jest tam identyczny. Rano wstają, jeżeli mają co jeść to jedzą, jeśli nie to idą z prośbą do pielęgniarki, która niestety nie zawsze ma im co dać na śniadanie. Dzielą się także miedzy sobą. Na przykład pan Jan opowiadał, że zrobił kiedyś trzy kanapki z serkiem i pomidorkiem (śmiech) i podzielił się ze Zbyszkiem - "tym spod okna", gdyż ten nie miał co zjeść. To jest naprawdę niesamowicie urocze. Po śniadaniu jest zmiana opatrunków a następnie panowie mają czas wolny, jakkolwiek to nie brzmi. Później z kolei jest obiad, dla tych którzy je opłacają, mniej więcej około godziny 17. Następnie jest coś w rodzaju kolacji, to znaczy, ten kto ma to je, ten kto nie ma to nie ma. W ten sposób mija dzień za dniem, niektórzy mają w pokoju telewizor, więc mogą coś obejrzeć. Inni mają radio, na przykład pan Bogdan, który trzyma je schowane pod kołdrą. Czasem grają w karty, szachy, warcaby, rozmawiają między sobą, nierzadko opowiadając o swoich przeżyciach, o tym jak się tutaj znaleźli. Jaki był główny cel tej akcji? Karolina Rycek: - Na początku, kiedy Przemek wymyślił nazwę projektu - ON, miała ona sugerować to że ON - ten konkretny człowiek, ten konkretny pan jest taki sam jak ja, jak Ty, on również ma - czy miał - żonę, on również pracował, popełniał błędy, podejmował czasem niewłaściwe decyzje, zupełnie tak samo ja my wszyscy. Nam też się zdarzają niewłaściwe decyzje, tylko takie, a nie inne zrządzenie losu, taki a nie inny wypadek spowodował to, że podjęli być może niesłuszną decyzję w złym momencie, w czarną godzinę i stało się jak się stało. W związku z tym głównym celem akcji było pokazanie ludziom tego, że ludzie bezdomni to są ludzie tacy sami jak my. A później, kiedy patrzyliśmy na ten napis "projekt.ON" napisany z dużych liter, pomyśleliśmy, że ON znaczy również włączyć. I tutaj zrodził się drugi cel - aby włączyć w tę akcję nie tylko panów, po to aby urozmaicić trochę ich jednostajny czas w noclegowni, ale także włączyć "ludzi na ludzi", aby nie zamykali się, nie chowali głowy w piasek, kiedy widzą kogoś bezdomnego czy w ich mniemaniu gorszego, bo to jest taki sam człowiek ja my. Jaka była reakcja panów z noclegowni na pomysł zorganizowania projektu? Karolina Rycek: - Ja przyszłam tam w grudniu jako wolontariuszka, zaraz po praktykach, a projekt zaczęliśmy realizować dopiero od lutego. Miałam więc okazję zapoznać się z panami troszkę wcześniej i kiedy wpadł mi ten pomysł do głowy to zaczęłam stopniowo sugerować im, że może byłaby taka możliwość zorganizowania pewnego projektu... Naprawdę bałam się, że nie będzie chętnych do wzięcia udziału w akcji. Myślałam, że będę ich musiała przekonywać, bo może nie będą chcieli, będą się wstydzić. Byłam bardzo mile zaskoczona, kiedy przyszłam do jednego pokoju, do pana Leona, Jana i Stanisława i mówiąc im o projekcie, chciałam wytłumaczyć cel akcji, podać szczegółowe informacje. Oni jednak o nic nie pytali, zgodzili się od razu, mówiąc, że przecież nie mają nic do stracenia. Ogólnie panowie zareagowali dość entuzjastycznie, choć wiadomo, że znaleźli się sceptycy, których trzeba było przekonywać. Jeden z panów gdy zobaczył, że fotografujemy w jego pokoju to bardzo się zdenerwował na Przemka. Ale później, gdy usiedliśmy z nim i wytłumaczyliśmy, co to ma na celu, po co to robimy, przełamał się i sam chciał zostać sfotografowany. Czy panowie dobrze czuli się przed obiektywem? W końcu to dla nich niecodzienna sytuacja... Karolina Rycek: - Oni mają taką niesamowitą cechę, że dla nich niecodzienna sytuacja to jest norma. W takim życiu jakie oni często wiedli działy się takie rzeczy, które dla nas są niepojęte. Przed obiektywem byli po prostu sobą, czuli się naturalnie. Przemek ich nie ustawiał, nie manipulował nimi. Po prostu siedzimy w pokoju, rozmawiamy a tu nagle "trzask" i panowie pytają "to już, poszło zdjęcie?", a Przemek "no tak, to już, proszę bardzo". Jak uważasz, dlaczego ludzie bezdomni bardzo często są dyskryminowani i uważani za gorszych? Karolina Rycek: - Moim zdaniem wynika to z pewnego stereotypu i pójścia na łatwiznę ludzi, którzy mają gdzie mieszkać. Często uznając bezdomnych za gorszych, niewartych, usprawiedliwiamy siebie, mówiąc, że sami sobie na to zasłużyli, sami to spowodowali, sami chcieli, więc co my mamy teraz do tego. Umywamy ręce, mamy swój dom, wracamy do swoich rodzin i zapominamy o nich. Wiadomo, że jest taki stereotyp, że bezdomny to ten brudny czy pijany. Kojarzy się więc on bardzo niemiło. Nie neguję tego, że takich bezdomnych nie ma, bo tacy bezdomni również są, tak samo jak są ludzie na wysokich stanowiskach, którzy swoim zachowaniem i kulturą osobistą nie są wcale lepsi od panów z noclegowni, ponieważ tam możemy spotkać inżynierów, magistrów, doktorów czy też ludzi z bardzo wysokimi stopniami wojskowymi. Dlaczego są uważani za gorszych? A może dlaczego my uważamy się za lepszych? Tak myślę należałoby postawić pytanie. Jakie były Twoje odczucia podczas pracy z tymi ludźmi, czy uważasz, że ta akcja pomogła im w jakiś sposób? Karolina Rycek: - Myślę, że tak, ponieważ na przykład pan Józef po raz pierwszy od ponad pięciu lat opuścił progi noclegowni, po to by udać się na wernisaż. Oni, mam nadzieję, przez naszą obecność zyskali chociaż trochę radości i radosnego podekscytowania tym, że coś się dzieje, że ktoś przychodzi. Ci ludzie są naprawdę warci uwagi i zainteresowania, co mam nadzieję udało nam się pokazać. Zorganizowaliśmy również zbiórkę odzieży i środków klinicznych dla panów. Ponadto każdy z panów, uczestniczący w projekcie dostał mały pakunek z rzeczami codziennego użytku. Myślę więc, że zarówno w takim psychicznym, mentalnym wymiarze, a również trochę materialnym udało nam się pomóc. Jak długo zajęło wam przygotowanie wernisażu? Karolina Rycek: - Samo przygotowanie wernisażu to była kwestia dwóch dni, natomiast praca nad samymi zdjęciami, które były tworzone techniką analogową, proces robienia ich, wywoływania klisz, skanowania, obróbki cyfrowej, następnie wydruku odbitek, tworzenia opisów fotografii panów, kwestie spraw technicznych związanych z transportem, poczęstunkiem, zaproszeniami czy plakatami, to wszystko trwało od lutego do czerwca. Czy wystawę będzie można jeszcze zobaczyć i w jakim miejscu? Karolina Rycek:- Pierwsza odsłona tej wystawy miała miejsce w Staromiejskim Centrum Kultury Młodzieży przy ulicy Wietora na Kazimierzu w Galerii Zdarzeń. Pani dyrektor bardzo entuzjastycznie podeszła do wernisażu nazywając nasz projekt jej projektem marzeń, co nas bardzo ucieszyło. Nasza wystawa mogła trwać niecałe dwa tygodnie ze względu na kolejną, która wchodziła. Trwała od 6 do 15 czerwca. Zaproponowano nam jednak, aby wrócić z tą wystawą od początku lipca i będzie można ją oglądać do końca wakacji. Chcemy także przedstawić ją w innych miastach - w Warszawie, Mielcu i w Gorlicach. To są już jednak plany jesienne. Co uważasz za największy sukces tej wystawy? Karolina Rycek: - Najlepiej to co chcieliśmy przedstawić pokazuje to, że wśród tych 28 zdjęć panów znajduje się jedno zdjęcie pana, który nie jest bezdomny, a mianowicie jest prezesem Małopolskiego Centrum ds. Mediacji i zgodził się użyczyć swojej twarzy. On jest tam anonimowy, nie pisze tam, że jest to człowiek "domny". W trakcie wernisażu zapytaliśmy ludzi czy zdają sobie sprawę, że wśród tych zdjęć jest jedno osoby nie bezdomnej. Następnie pytaliśmy już konkretnych osób, który z tych panów według nich jest człowiekiem mającym dom. Nikt z zapytanych nie trafił. To moim zdaniem jest największy sukces tej wystawy i tego, że udało nam się pokazać to, że nie warto oceniać ludzi po pozorach, tylko trzeba się pochylić, poznać kim naprawdę jest dany człowiek. Jak się domyślam pewnie jeszcze wiele różnych projektów przed tobą. Masz już jakieś nowe pomysły? Karolina Rycek: - Oczywiście! Nasz projekt "ON - bez domu" był iskrą zapalną, która spowodowała, że coraz to nowsze pomysły kłębią się nam w głowie i między innymi chcemy kontynuować projekt z rodzinami hospicyjnymi Małopolskiego Hospicjum dla Dzieci, jak i również z paniami z noclegowni w Krakowie. Jeszcze jednym dużym przedsięwzięciem w obrębie projektu.ON będzie październikowy koncert charytatywny organizowany właśnie na rzecz Małopolskiego Hospicjum dla Dzieci. Była też taka mała, drobna, ale bardzo uśmiechnięta myślę akcja na Międzynarodowy Dzień Przytulania, która odbyła się w dniu 24.06.2012 r. Staliśmy na Rynku Głównym w Krakowie małą grupą znajomych z kartkami z napisem "free hugs" i mam nadzieję rozdawaliśmy pozytywną energię ludziom tam przybywającym, co odbywało się w połączeniu z taką akcją we Lwowie na Ukrainie. Twoje przesłanie dla czytelników związane z projektem.ON to... Karolina Rycek: - Włącz siebie, włącz wyłączonych, włączy przyjaciół i znajomych - to takie jedno nasze projektowe, a drugie przesłanie tej wystawy to takie, że każdy jest najważniejszy.