Startując w barwach Uniwersytetu Jagiellońskiego pokonała dwanaście rywalek. Nie był to jednak jej pierwszy występ w wyborach - już dwa lata temu, gdy walczyła jako studentka AWF, do zwycięstwa zabrakło jej niewiele. Jury nie spodobały się wtedy jej odważne i spontaniczne wypowiedzi, za to publiczność okrzyknęła ją swoją faworytką. W tym roku Asia dopięła swego i została "oficjalną" Najmilszą Studentką Krakowa. Paulina Wilk: To jak w końcu? UJ czy AWF? W czasie konkursu pokazałaś, do kogo należy twoje serce. Po wygranej wystąpiłaś w koszulce, na której z przodu narysowana była korona i napis UJ, a z tyłu serce z wpisanymi w nie literami AWF. Joanna Brejta (przezwisko Bambus): Studiuję na piątym roku turystyki i rekreacji na AWF i na drugim roku pedagogiki społeczno-opiekuńczej na UJ. Bałam się takiej chwili, że wyjdę na scenę i padnie hasło: "zdrajca". Ale nie zrobiłam tego, żeby się podlizać AWF-owi. Od początku, jeszcze zanim zgłosiłam się na eliminacje na UJ, planowałam założenie takiej koszulki. Nawet poszłam z tym pomysłem do przewodniczącego samorządu studentów AWF i powiedziałam o zamiarze wyznania w ten sposób swoich uczuć. Nieźle wszystkich zaskoczyłaś... Już miałam nawet tej koszulki nie wkładać, jak zobaczyłam na próbie dwanaście dziewczyn. W dodatku kandydatka z AGH była faworytką. Zwątpiłam w swoje szanse, ale na pół godziny przed rozpoczęciem konkursu stwierdziłam, że a nuż się uda. Wzięłam markera i narysowałam to wszystko na tej koszulce. Przed występem koleżanka z AWF-u przygadywała mi żartobliwie, że jestem zdrajcą, ale potem napisała mi SMS-a, że rozczuliła się tym serduszkiem. Jak ci się rywalizowało z kandydatką z AWF-u? Marcie pierwsza konkurencja poszła dobrze, ale potem się chyba zestresowała. Znam Martę, więc nie mogło być inaczej między nami, niż przyjaźnie. Zresztą AWF kibicował też mnie, nie tylko jej. To było bardzo miłe. Jednak w konkurencji, w której wcielałaś się w superbohaterkę, miałaś na koszulce napis "Ujotówka" No bo tam też są fajni ludzie, dlatego się śmiałam, że trzeba przełamać stereotyp typowego "ujotowca". Chociaż wiadomo - są też osoby uczestniczące w ciągłym wyścigu szczurów, którzy nawet podczas juwenaliów potrafią umawiać się na odrabianie zajęć. Chciało mi się śmiać z przyśpiewek AGH, który starał mi się dokuczyć odwiecznym hasłem: "UJ się uczy sialalala". Nie zdawali sobie sprawy z tego, że im więcej będą mi tak truć, to ja tym bardziej się nakręcę, dam z siebie wszystko i tym bardziej im właśnie dołożę. Czyli znów potwierdziła się rywalizacja między UJ a AGH? Zawsze na tych wyborach AGH rządzi, przychodzi tłumnie, bo klub jest obok miasteczka studenckiego. Siadają zaraz koło jury i czuje się takie oczekiwanie, że AGH zrobi jakiś show. Po pierwszej konkurencji szłyśmy łeb w łeb. Ale ja miałam wtedy naprawdę dobry dzień. W punktacji jury wygrałam 10:1. Tylko rektor z AGH głosował na swoją kandydatkę. Co ocenia jury? Już od czterech lat przyglądam się tej imprezie i widzę, za co oceniają. Podczas tych wyborów się śmiałam, bo jeden z rektorów podniósł rękę i powiedział, że chciałby delikatnie zasugerować, aby w tym roku wybrać też najładniejszą. Wszyscy popatrzyli na niego rozbawieni. Dla publiczności liczy się przede wszystkim cięta riposta. Żeby można się było pośmiać. Myślę, że dla jury też. Ale dwa lata temu ze względu na riposty zarzucono Ci, że jesteś "niewychowana". Wtedy wszystko było spontanicznie. Teraz się stresowałam, żeby nikt tak nie powiedział. Żeby było śmiesznie dla publiczności i kulturalnie dla jury. W tym roku, jak wymyślałam odpowiedzi na poczekaniu, to w ciągu ułamków sekund przez głowę przechodziło mi tysiąc myśli. Na eliminacjach na UJ podczas jednej z konkurencji dali mi klucz hydrauliczny i kazali odmówić mu randki. Od razu przyszło mi do głowy tyle niepoprawnych rzeczy, które bym mogła powiedzieć. Ale w końcu odpowiedziałam coś zwyczajnie, aż czułam się nieswojo bez kąśliwej odpowiedzi... (śmiech). Na wyborach Najmilszej Studentki Krakowa obyło się już bez kontrowersji? Dwóch rektorów chwytało się za głowę, ale chyba pozytywnie, śmiali się. Jak wychodziłam z tych wyborów, to sobie pomyślałam, że wszystko było super i niczego bym nie zmieniła. Która konkurencja była najtrudniejsza? Zażalenia. Kiedy konferansjerzy przeczytali temat zadania, od razu się zaczęli bronić, że to nie oni je wymyślali. Temat nawiązywał do komuny. Wtedy były księgi skarg i zażaleń i zadaniem było odpowiedzieć na coś takiego. Ja dostałam zażalenie, że jakaś studentka zdemolowała ogród botaniczny i przez to uciekły stonki. No i odpowiedz sobie. Ale miałam wtedy dobry dzień i powiedziałam do prowadzącego w klimacie haseł propagandowych z PRL-u: "Adam, a co ty zrobiłeś, żeby ją powstrzymać?". Przyjęło się od razu. Ciągnie cię do tego, żeby być znaną, rozpoznawalną? Nie, po prostu miałam niedosyt sprzed dwóch lat. I trochę żal, jak poszłam na wybory w zeszłym roku i oglądałam te wszystkie dziewczyny. Wtedy postanowiłam, że znowu muszę spróbować. Na początku przeszła mi jeszcze myśl o nagrodzie. Bo można było wygrać mieszkanie w akademiku za 20 złotych przez trzy miesiące. Pomyślałam, że to by mi rozwiązało problem, bo niedługo będę się musiała wyprowadzić z akademika na AWF i musiałabym szukać mieszkania. Udało się. Potem, już przed finałem ogólnokrakowskim, po prostu postanowiłam sobie, że tym razem nie wyjdę stamtąd bez niczego. Zawzięłaś się. Jak było, kiedy po ponad czterech godzinach występów się udało? Kiedy wyszłam z szatni...te wszystkie flesze to było coś! Zmordowana, z okropnymi włosami po tylu godzinach, w dodatku trzy osoby wyciągały mi torby z ciuchami i gadżetami. I już tak się cieszyłam, że idziemy do samochodu, a tu bach - cztery kamery i siedem mikrofonów. Świetne uczucie. I wtedy sobie pomyślałam że może do łódzkiej filmówki się przeniosę (śmiech). Twój kolega, który pomagał ci przy programie, występuje w kabarecie. Może raczej tędy droga? Nie, ja nie jestem kabareciarą. Ale za rok chcemy prowadzić wybory najmilszej na AWF. Program występów wymyślałam sama, ale pomoc Konrada przy montowaniu oprawy muzycznej była nieoceniona. Chociaż strasznie mnie zestresował po pierwszej konkurencji, kiedy powiedział, że chyba nie poszło zbyt dobrze. Bo on jest perfekcjonistą. Jak oglądamy filmik z występu, to komentuje: tu źle rękę podniosłaś, tu jeszcze nie weszła muzyka, a ty za wcześnie się ruszyłaś. On zna się na tym i wie, kiedy jest efekt - ufam mu bezgranicznie. W drugiej konkurencji źle mi puścili muzykę. Wybrnęłam wtedy brawami, a on przyszedł i powiedział że jest ze mnie dumny i nawet zawodowiec by tak nie zrobił. Ale wtedy urosłam... Skoro nie będziesz występować, to jakie masz plany na przyszłość? Nie chciałabym pracować trzydzieści lat w jednej robocie, pięć dni w tygodniu, osiem godzin. Oszalałabym. Mogłabym pracować trochę w szkole, później prowadzić gdzieś fitness, uczyć pływać, pojechać z dziećmi na kolonię, zorganizować komuś wesele w mojej sali weselnej, którą kiedyś będę miała. I jeszcze wiele innych rzeczy. Musi być coś, co się dzieje krótko, bo inaczej się znudzę. Ale najpierw, póki nie mam pracy, chyba zacznę sprzedawać nagrody (śmiech). ??? To dobry sposób na życie - co roku wygrać i posprzedawać nagrody. Dwa lata temu, jak zostałam Najmilszą Publiczności i Najmilszą Jury na AWF, a potem jeszcze Najmilszą Publiczności Krakowa, to miałam trzy kursy językowe i wszystkie w czasie tego samego semestru. Nikt nie chciał ich przesunąć, dlatego dwa sprzedałam. Teraz znowu mam dwa, więc pewnie jeden sprzedam. Jaka musi być Najmilsza Studentka? Po pierwsze nie trzeba być najpiękniejszą, żeby być najmilszą. Tym właśnie różni się tytuł najmilszej od tytułu miss. Słodząc sobie strasznie dodam jeszcze to, co powiedział ktoś z jury: że najmilsza jest uosobieniem wdzięku, inteligencji i poczucia humoru. Nie wiem, czy miss świata muszą być inteligentne. Bardzo mi się właśnie podoba to, że nikt nie nazywa tej imprezy wyborami miss, tylko wyborami najmilszej. Masz jakieś względy na uczelni z powodu zdobycia tytułu Najmilszej? Jeszcze się nie pojawiłam na UJ, a przed występem dwa tygodnie nie chodziłam na zajęcia - takie były emocje. Więc mam nadzieję, że będę miała względy i ktoś mi to usprawiedliwi (śmiech). W artykułach o wyborach czytam, że czekają mnie jakieś miłe chwile, ale nie za bardzo wiem, o co chodzi. Może w MPK będę miała miejsce siedzące? Na razie zyskałam szacunek na piętrze w akademiku. Rozmawiała Paulina Wilk