Dziewczynka zadzwoniła płacząc na pierwszy lepszy numer telefoniczny prosząc o ratunek. Okazało się, że dodzwoniła się do mieszkańca Kasiny Wielkiej, bo była sama w domu, a mama z dziadkiem poszła do lasu. Amelka postawiła na nogi policję z Mszany Dolnej i Rabki. W piątek przed południem na telefon stacjonarny do mieszkańca Kasiny Wielkiej zadzwoniła mała dziewczynka, która płacząc poinformowała, że jest sama w domu. - Jestem sama - wołała dziewczynka - a mama z dziadkiem poszli do lasu. Dodała jedynie, że ma na imię Amelia. Mężczyzna zgłosił się z tą informacją do Komisariatu Policji w Mszanie Dolnej. - Z treści rozmowy można było przypuszczać, że mała dziewczynka została zupełnie bez opieki w domu - mówi Marek Szczepański, komendant z Mszany Dolnej. - Dlatego też zwróciliśmy się do Komendy Wojewódzkiej Policji o ustalenie z jakiego numeru przyszło połączenie na numer stacjonarny. Równocześnie policjanci wytypowali wszystkie dzieci z imieniem Amelia z terenu działania komisariatu i pojechali sprawdzić domy w których mieszkają. - Wszystkie jednak były pod opieką - mówi Marek Szczepański. - Po godzinie 13 z KWP została przekazana informacja, że dziewczynka zadzwoniła z numeru stacjonarnego z Rabki, z dzielnicy Zaryte. Na miejsce pojechał patrol z Rabki. Funkcjonariusze zastali pod ustalonym adresem dziewczynkę i jej matkę. Kobieta przyznała, że wyszła przed dom na kilka minut, a wcześniej przeprowadzała rozmowę z abonentem z Kasiny Wielkiej. Jej córka musiała, więc powtórzyć ostatnio wybierany numer. Matka zapewniła policjantów, że córka jest pod stałą opieką. Pouczono ją jednak, by zwiększyła nadzór nad dzieckiem. - Funkcjonariusze zachowali się normalnie, gdyż takie informacje nigdy nie są bagatelizowane - mówi Marek Szczepański. - Może zdarzyć się, że dziecko w ten sposób faktycznie wzywa pomoc z różnych ważnych powodów, albo jego opiekun jest np. nietrzeźwy. Na szczęście tym razem wszystko skończyło się dobrze. Policjanci dodają, że warto dzieci uczyć przynajmniej jednego numeru alarmowego. - To w takich przypadkach może skrócić czas dotarcia służb ratunkowych na miejsce - mówią. Ostrzegają jednak, by dzieci nie korzystały z numerów alarmowych dla zabawy, gdyż może to rodzić konsekwencje finansowe dla rodziców. Czytaj również: TIRY POJADĄ NAD DRWINĘ POLICJANCI MAJĄ STRZELNICĘ, ALE NIE MOGĄ Z NIEJ STRZELAĆ GEOTERMIA CENNIEJSZA NIŻ ZŁOTO