W ruch poszły specjalne autobusy, organizowane są tzw. "ekipy wyjazdowe" umożliwiające oddawanie krwi w karetkach zatrzymujących się w różnych punktach miasta. By zostać dawcą, w telewizyjnych reklamówkach zachęcają nawet znani aktorzy. Choć chętnych do oddania życiodajnego płynu jest wielu, na drodze potencjalnych dawców stają liczne ograniczenia, które ich dyskwalifikują - informuje "Gazeta Krakowska ". Istnieje bowiem szereg obostrzeń, o których zgłaszający się pierwszy raz do centrum krwiodawstwa nie mają często pojęcia. Dawcą nie zostanie na pewno osoba wracająca z krajów Afryki Wschodniej, Zachodniej oraz Tajlandii. Dlaczego? Bo turyści w tych krajach mogą stosunkowo łatwo zarazić się malarią. Krwi nie odda także osoba przebywająca między 1980 a 1996 rokiem w Wielkiej Brytanii, Irlandii i Francji. Chociaż dla laika jest to dziwny wymóg, to - jak zapewniają fachowcy - ma on swoje uzasadnienie. - Są to państwa w których występowała choroba szalonych krów. Po spożyciu zakażonego mięsa chory mógł przenieść we krwi priony wywołujące chorobę. Okres ich wylęgania może trwać nawet 15 lat - argumentuje zastępca dyrektora ds. medycznych RCKiK w Krakowie Jolanta Raś. Są jednak sytuacje w których względy ostrożności zdają się iść zdecydowanie za daleko. Dawcą krwi nie może bowiem zostać osoba, która w ciągu ostatniego roku wykonała tatuaż, przekłuła uszy lub inną część ciała, poddała się zabiegowi akupunktury lub wykonała depilację kosmetyczną. - Widziałam reklamy w telewizji i postanowiłam oddać krew. Nie pozwolono mi, bo w ankiecie napisałam, że depilowałam nogi i bikini u kosmetyczki - mówi 24-letnia Urszula Jadczak z Krakowa. - To chyba przesada. Przecież wiele kobiet poddaje się zabiegom kosmetycznym - dodaje. Dlaczego Urszula Jadczak nie mogła oddać krwi? Bo zgodnie z zarządzeniem ministra zdrowia, po depilacji znalazła się w grupie osób narażonych na zakażenie wirusem HIV. Podobne przepisy występują w wielu krajach, nie tylko w Unii Europejskiej. - W Stanach Zjednoczonych te restrykcje są jeszcze surowsze - zapewnia Raś. Wszyscy, którzy jednak przebrnęli przez gęste sito selekcji i oddali krew, zapewniają, że doświadczane wtedy uczucie rekompensuje wszelkie trudności. - Wszystko trwa może 30 minut, a możliwość pomocy innym napawa ogromną satysfakcją. Nie mówiąc już o dodatkowych profitach, jak słodkości czy zniżki na bilety MPK - mówi Piotr Wędzony z Krakowa, który od dwóch lat regularnie oddaje krew. - Uważam, że powinien to robić każdy. Jest to prawie bezbolesny zabieg, a przecież może uratować niejedno życie. - twierdzi.