Jerzy Kłeczek: Kiedyś studia to było przeżycie, wspaniały czas w życiu. Teraz coraz częściej to kolejny etap wyścigu szczurów. Studenci uczą się tego, co ich obowiązuje, ale studia nie są czasem, gdy równocześnie rozwijają się w szerokim tego słowa znaczeniu. - Jest trend na wyższych uczelniach, by przekształcać się w uniwersytety, podczas gdy profil kształcenia nie przystaje do idei "uniwersytetu". A przecież powinien on podawać wiedzę szeroką, interdyscyplinarną, kształtować postawy moralne, a nawet - nie bójmy się tego słowa - patriotyczne! Tymczasem odpowiadając na zapotrzebowanie rynku, większość uniwersytetów jest po prostu wyższymi szkołami zawodowymi. Inny jest także chyba dzisiejszy student? - Po pierwsze, musimy rozróżnić ich na zaocznych i dziennych. Szczególnie ci drudzy mają inne oczekiwania i cele, ale i ich "studenckość" ma pełniejsze brzmienie. Jednak nawet gdy chcę uniknąć przykrej maniery utyskiwania starszych ludzi na "dzisiejszą młodzież", muszę, niestety, przyznać, że coś jest nie tak. Prowadząc z nimi zajęcia, widzę, że mają bardzo często elementarne problemy z wysławianiem się, nawet budowaniem pełnych zdań czy opisowym przedstawieniem rzeczywistości! Po drugie jednak, ja rozumiem, że "dawni" studenci mieli trochę więcej czasu, mogli się pełniej poświęcić nie tylko nauce, ale także sączeniu piwka czy herbavitu nad np. Kantem bądź Heglem, choć ta wiedza nie miała większego praktycznego zastosowania. Dziś nie ma parcia w stronę absolutu - liczy się użyteczność, pieniądze, praktyczność. Często już po pierwszym roku podejmują staże i praktyki - dla rozwoju, ale i pieniędzy, bo powiedzmy dzisiejsze "bezpłatne" studia wcale bezpłatne nie są. - Jeszcze kilkanaście lat temu mówiło się, że każdy maturzysta ma wiedzę równą Leonardowi da Vinci - nie tylko z matematyki czy mechaniki, ale także ze sztuki, kultury, języków obcych... Teraz trudno oprzeć się wrażeniu, że uczelnie produkują "roboty" przygotowane do pracy na danym odcinku. - Matura nie ma już takiego prestiżu, jak np. w latach siedemdziesiątych i współczesny maturzysta nie ma takiej wiedzy jak jego rodzice. Ale faktem jest, że i uczelnie dostosowują swój program do potrzeb gospodarki. Nie odpowiem wprost na to pytanie, ale dam przykład choćby z mojej dziedziny wiedzy: dawniej uczyłem psychologii ogólnej. Teraz wykładam tylko o "psychologii zarządzania", "stresie w biznesie" czy "psychologii internetu". Uczelnie uważają "ogólną" wiedzę za rzeczy zbędne! Ale z drugiej strony nie dramatyzujmy - działają przecież także uczelnie humanistyczne czy artystyczne, gdzie nadal stawia się na ogólny rozwój człowieka. Jerzy Kłeczek jerzy.kleczek@echomiasta.pl